Czy macie jakieś doświadczenia związane z koktajlerami?
Otóż od jakiegoś czasu (staram się regularnie) robię sobie różnego rodzaju mieszanki do picia. Jednak do ich produkcji używam "zwykłego" blendera, co (jak wiadomo) wiąże się z pewnymi ograniczeniami - np. nie mogę używać zamrożonych produktów.
Bardzo chciałabym zaopatrzyć się w nowy sprzęt kuchenny :)
Dodatkowo chciałabym zaznaczyć, że najważniejszym aspektem tego typu sprzętu jest to, żeby koktajl był robiony od razu w butelce, którą można ze sobą zabrać (stąd te propozycje).
Z uwagi na to, że w dni robocze mam niewiele czasu na gotowanie, szukam prostych i szybkich w wykonaniu dań, które nie będą "mrożoną pizzą" i dostarczą mi niezbędnych składników odżywczych.
Kilka lat temu, w czasie takich właśnie poszukiwań, natknęłam się na kanał SkutecznieTV na YT i oczywiście go zasubskrybowałam :)
I właśnie od kilku lat regularnie oglądam publikowane przez Magdę filmy i korzystam z jej rad i przepisów.
Ostatnio trafiłam na ten film:
i od razu wiedziałam, że muszę mieć tą książkę.
Dziś książka "Szybko, smacznie, domowo" autorstwa Magdaleny Grzegorczyk trafiła w moje ręce:
Książka jest bardzo ładnie wydana. Ułożenie rozdziałów nie jest przypadkowe (Popularne z bloga, Przed pracą, W pracy, Po pracy, Weekend, Spotkania towarzyskie) i odpowiada codziennemu trybowi życia przeciętnego człowieka :)
Dodatkowo część przepisów opatrzona jest QR kodem, dzięki czemu możemy szybko uruchomić sobie YT - bową wersję przepisu.
Na książkę zdecydowałam się dlatego, że nie zawsze mam ochotę uruchamiać komputer, żeby przeczytać/zobaczyć jakiś przepis. Posiadając "wersję papierową" bloga i kanału (która wzbogaci pozycje kulinarne w mojej biblioteczce) w każdej chwili będę mogła poszukać inspiracji na obiad.
Książkę kupiłam za 19,49 zł, więc jej cena nie jest zaporowa.
Zastanawiam się nawet, czy Mikołaj nie powinien dać w prezencie tej książki mojej siostrze ;)
Są takie dni, kiedy nie chce się przygotowywać posiłków do pracy, a przecież jeść coś trzeba! Każdego dnia 8 godzin spędzamy w pracy i nic tego nie zmieni, a przecież jeszcze do tej pracy trzeba dojechać ;)
Tylko co w takiej pracy jeść? Jak sobie poradzić przez 8 godzin?
Znam osoby, które nie jedzą nic, znam takie, które piją tylko kawę lub colę. Ja jednak staram się jadać co 3 godziny, co oznacza, że w pracy powinnam zjadać 3 posiłki. I pisząc posiłki nie myślę tutaj o schabowym, ziemniakach i burakach razy trzy, a o tym, żeby rozsądnie i w równych odstępach dostarczać sobie energii.
O posiłkach do pracy powstanie wkrótce osobny wpis, a dziś chciałam wskazać jedno danie, które jest zdrowym, sycącym lunchem.
Oto sushi :)
Nie sięgam po nie często - właściwie to można powiedzieć, że bardzo sporadycznie (żeby nie powiedzieć "raz na ruski rok"), ale dziś nie mając zestawu "do pracy" skusiłam się na taki oto lunch.
Lepsze sushi niż buła z "maka". Jak widać na zdjęciu to samo zdrowie: marynowany imbir, wasabi, ryż, ogóreczek i grilowany łosoś.
Taki posiłek to białko, węglowodany i tłuszcze dobre dla naszego ciała, a po zjedzeniu długo odczuwa się sytość.
A Wy co kupujecie w pracy, gdy nie zabieracie z domu jedzenia?
Cukier w diecie... a zwłaszcza jego nadmiar to problem, z którym boryka się wiele osób.
Co jest tego przyczyną?
Słodkie jest dobre, poprawia nam nastrój, niektórych uspokaja...
Nie zastanawiamy się nad tym ile cukru znajduje się w produktach, które spożywamy a do tego "słodzimy sobie" herbatkę i często sięgamy po słodzone napoje. A wszystko po to, by poprawić smak ;)
Spójrzcie na jeden z plakatów z serii "Cukier krzepi":
Te plakaty to majstersztyk. Patrząc na ten obrazek od razu uśmiech pojawia się na moich ustach i od razu myślę sobie jakie te słodkości są wspaniałe!
Ale nie o zachwalaniu cukru miał być ten post, tylko o tym jak mi udało się ograniczyć jego ilość w swojej diecie.
Może wydać się to dziwne, ale któregoś dnia zwyczajnie przestałam go używać. I, o dziwo, nie było to takie trudne, jakby się można było tego spodziewać.
To chyba dzięki nastawieniu: wstałam i wiedziałam, że to ten dzień. Nie myślałam o tym, ile stracę, jak niedobra będzie herbata bez cukru i jak sobie z tym poradzę.
W mojej podświadomości cały czas czaiła się (i nadal to robi) myśl ile zyskam i chyba to jest mój klucz, który pozwolił mi pozbyć się cukru z diety.
Oczywiście to nie jest tak, że w mojej owsiance nie pojawiają się czasami figi, czy daktyle. Chodzi o zachowanie zdrowego rozsądku i ograniczenie "ekstra cukru", który nie jest nam potrzebny do życia.
Dobiega końca bardzo męczący dzień - dużo dzwonienia, dużo załatwiania...
Kiedyś zastanawiałam się "co Ci dorośli tak ciągle muszą załatwiać" - teraz już się nie zastanawiam... teraz już wiem.
Oczywistym jest, że takie dni nie zdarzają się często, ale się zdarzają.
I w ramach tych "pilnych do załatwienia spraw" odbyłam "przymusowy" spacer... Jak mi się nie chciało... pół drogi marudziłam jak rozkapryszone dziecko... ale kiedy zobaczyłam, że dzięki temu dobiłam do 5000 kroków to od razu poprawił mi się humor.
Po całym dniu "gonienia" jestem bardzo zmęczona. Jestem zmęczona, ale zadowolona... bo mam powód.
Jaki? A no taki, że odbyłam ten spacer :), że marudziłam, ale nie wsiadłam do taksówki, tylko szłam (i marudziłam :P). Spacer uznaję za codzienną dawkę ruchu - a więc za trening :)