Dziś krótko, bo z nosa mi cieknie i jedyne czego teraz potrzebuje to piżamka, ciepła kołderka i grube skarpety na stopach no i oczywiście ciepły napój.
Infekcja mi się tak dziś nasiliła, że zużyłam 2 opakowania chusteczek tych po 80 sztuk....
Jednak wczoraj (mimo cieknącego nosa) udało mi się zrobić podejście do najnowszej płyty Ewy Chodakowskiej & Shape: body express.
Nastał więc czas na moją subiektywną (podkreślam SUBIEKTYWNĄ) opinię.
Konstrukcja treningu: podobnie jak w poprzednich total fitness mamy do czynienia z treningiem podzielonym na 5 rund, a w każdej 3 ćwiczenia powtarzane po 3 razy. Pomiędzy rundami minuta przerwy na "złapanie oddechu". Oczywiście trening rozpoczyna się rozgrzewką i kończy rozciąganiem.
Taka konstrukcja bardzo mi odpowiada - lubię ten sposób wykonywania ćwiczeń.
I chyba na tym moje pozytywne odczucia się kończą. Trening (jak dla mnie) bez rewelacji. Ćwiczenia proste i jak dla mnie podstawowe. Mimo infekcji szczególnie się nie zmęczyłam i jakoś nie czułam się po nim naładowana energią i radością.
Nie wiem co w tym treningu jest nie tak, ale nie będę po niego sięgała. Nie moje tempo, nie moje ćwiczenia, nie moja atmosfera...
A rozciąganie... Heh tu to dopiero zostałam zaskoczona :D Pozycje stosunkowo szybko się zmieniają i odniosłam wrażenie, że nie daje to szans na porządne rozciągnięcie mięśni. Rozgrzewka to porażka (w moim odczuciu).
Tak czy siak przeczytam gazetę, a płyta będzie czekała, może za jakiś czas po nią sięgnę...
Podsumowując: płyta całkowicie mnie rozczarowała...
A czy Wy macie już tą płytę? Jakie są Wasze odczucia?