Ostatnie miesiące to moje wzloty i upadki, naprzemienne okresy aktywności i "nic nie robienia". To huśtawki nastrojów: czas dobrego humoru i czegoś w stylu "bez kija nie podchodź"...
Trzeba skończyć w tymi wahaniami nastrojów i aktywności. Najwyższa pora, by znaleźć w sobie motywację i chęć do działania. Trzeba oddzielić ważne od ważniejszych aspektów życia i w (w miarę możliwości) wyeliminować te, które nie wnoszą nic ciekawego i konstruktywnego.
A od czego by tu zacząć?
A może od spaceru! i 5 000 kroków dziennie?!
O tak! Czas wskoczyć w wygodne buty i spodnie (a w te upalne dni spodenki) i maszerować!
Mój cel to 5 000 kroków dziennie.
Mam świadomość, że "powinno" się robić 10 000 kroków dziennie (przynajmniej ta liczba przewija się w wielu artykułach typu "10 000 kroków do zdrowia" itd), jednak ja wole zaczyna pomału. Wiem bowiem, jak w moim przypadku kończą się zbyt ambitne plany: "nie chce mi się", "nie mam czasu", "nie dam rady", a na końcu "po co się męczyć i tak nie jestem w stanie zrealizować tego celu".
Tak więc: mój cel to minimum 5 000 kroków/dzień.
To moje osobiste wyzwanie!
Kto jest ze mną?!
A oto co dziś powiedział mój WalkLogger (aplikacja na Androida):
"Przeszedłem 6688 kroków, 4,0 kilometry i spaliłem/am 236 kalorii dziś z Krokomierzem."
Jestem z siebie dumna ;)