Kończący się (niestety) weekend wykorzystałam na regenerację, małe domowe spa i 2 kawałki małej pizzy :)
Mimo, że redukuję swoją masę nie uważam, że całkowite ograniczenie pyszności jedzeniowych jest dobrym pomysłem. Ale (jak już pisałam wielkorotnie) najważniejszy jest umiar.
Zjadła więc tylko 2 małe kawałki z małej pizzy - wystarczyło, żeby poczuć smak i w zupełności wystarczyło, by nasycić narastającą potrzebę pochłonięcia niezdrowego pokarmu :)
Nie mam teraz wyrzutów sumienia, bo nie zjadłam dużo i jestem w sumie zadowolona :) Dodatkowo nie jem słodyczy, mimo że otaczają mnie :). Bo moją małą prywatną i osobistą tradycją jest postawienie 6 grudnia "ołtarzyka" bożonarodzeniowego :). Jest to kącik w pokoju, gdzie stoi czekoladowy Mikołaj, bombki, cukierki, czekoladki i inne pyszności (w tym roku nawet M&M's) i wszystko to czeka na Święta :)
Ale nie o słodyczach i innych takich rzeczach pisać miałam: pragnę przedstawić Wam dzisiaj najpiękniejszą (oczywiście moim zdaniem) czerwień ever :)
Jest to Golden Rose Rich Color numer 24.
Lakier kosztuje 6,90 zł (jeśli się nie mylę) i ma 10,5 ml pojemności, a na paznokciach wygląda tak:
Pierwsze zdjęcie z lampą, drugie w ciemnościach dziennych, trzecie z włączoną lampką i bez lampy błyskowej. A na czwartym widać pędzel.
Na zdjęciach widać 2 warstwy lakieru, ale jedna wygląda tak samo. Moim zdaniem lakier super kryje. Jedyne do czego mogę się przyczepić to pędzelek. Zdjęcie tego nie oddaje, ale jest on tak duży jak mój najmniejszy paznokieć... Na początku ciężko było mi się przestawić, ale teraz operuje się nim super. Każdy paznokieć jestem w stanie pokryć lakierem właściwie jednym pociągnięciem :)
Trudno mi się wypowiedzieć co do jego trwałości, ponieważ zwykle zmywam czerwień po 2 dniach.
Zdjęcia nie oddają w 100% koloru. Może jeszcze będzie ładna pogoda i wówczas uda mi się pokazać Wam ten piękny kolor.
Na koniec muszę dodać, że gdy tylko mam ten lakier na paznokciach zawsze jakaś kobieta zapyta co to za kolor :) - to chyba o czymś świadczy.
Jutro rozpoczyna się kolejny tydzień zmagań i ćwiczeń.
Pozdrawiam,
Kicia