Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obiady czwartkowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obiady czwartkowe. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 29 listopada 2012

Obiady czwartkowe, czylinie samym sportem człowiek żyje

Jak ten czas szybko mija. Dopiero co napisałam pierwszy post z serii "Obiady czwartkowe", a tu już kolejny czwartek za nami.
W tym tygodniu nie udało mi się przeczytać "od deski do deski" żadnej książki, więc pomyślałam, że napiszę o sadze "Zmierzch".

Pamiętam jak się zaczęła moja przygoda z tą właśnie pozycją: do kin wchodziła pierwsza część, szał nastolatek i tylko wzdychanie do "Edwarda"... 
"WTF?" - pomyślałam - "skąd ta cała fascynacja? Sama muszę sprawdzić o co z tym wszystkim chodzi."
I tak to się zaczęło.
Niestety popełniłam błąd i najpierw obejrzałam film "Zmierzch", a jakiś czas później dostałam w prezencie książkę.

Ale może po kolei: Najpierw krótka i rzeczowa opinia o książkach:

Stephenie Meyer Saga "Zmierzch"

Pamiętam jak dziś, że pierwszą książkę z tej serii dostałam "pod choinkę". Nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę ją czytać, bo wiele moich (młodszych) koleżanek mówiło, że jest świetna... Książkę zaczęłam czytać w pierwszy wolny dzień po świętach (kiedy już byłam w swoim domu). Po śniadaniu usiadłam wygodnie na kanapie i zaczęło się... Tego dnia nie było obiadu (tzn coś tam było, ale ja tego nie robiłam :D), a kolacja była późno - dopiero kiedy zobaczyłam, że ostatnia strona została przeczytana. 
Książka opowiada o świecie, który nie istnieje. Odrywa nas od rzeczywistości i daje możliwość przeniesienia się w zupełnie inny, ciekawy świat. Opowiada o wyjątkowym uczuciu, które czytelnik jest w stanie poczuć (jestem obdarzona wyjątkowo silną empatią... łatwo się wzruszam - no trudno, taki mój urok ;-)).
Książkę czytałam z wyraźnymi wypiekami na twarzy i nie mogłam się doczekać, kiedy dostanę w swoje ręce kolejne części.
A teraz ogólnie o całej reszcie: druga ("Księżyc w nowiu") i trzecia ("Zaćmienie") część, mimo iż trochę naciągane, nadal przedstawiały ciekawe historie, które czytało się lekko i przyjemnie.
Natomiast 4 część - "Przed Świtem"... gdzieś kiedyś trafiłam na opinię, że "autorka się bardzo nudziła i dlatego do granic możliwości rozciągnęła 'Przed Świtem'" i niestety muszę się z tą opinią zgodzić...
Nadal ciekawa historia, jednak zamiast na ponad 700-set stronach spokojnie można było ją opowiedzieć na 400-stu, no może maksymalnie na 500-set. Niestety momentami miałam wrażenie, że "przejście z kuchni do pokoju" zajmuje 10 stron... a przecież to historia o niesamowicie szybkich wampirach... mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi :-) W czwartej części można było krócej opisać kilka scen, natomiast nie żałuję, że przeczytałam wszystkie cztery części i nie uważam tego czasu za stracony.

Krótkie podsumowanie: Moim zdaniem książki ciekawe, opowiadające historię "nie z tego świata". Najlepsza i bezkonkurencyjna jest pierwsza część, natomiast w moim odczuciu najsłabsza czwarta (przez te ciągnące się w nieskończoność sceny,które powinny zostać zamknięte w 2 zdaniach).
Jednak jeśli lubicie "takie klimaty" to z czystym sumieniem polecam. I oczywiście jest to raczej romans fantasy niż horror lub thriller ;-), który (moim zdaniem) mogą czytać już 10-cio latki :-)
P.S. Moja ciężarna znajoma musi teraz "leżeć" (jak to w ciąży lekarz nakazuje) i leżąc nudziła się bardzo. Pożyczyłam jej całą sagę i jej odczucia są takie jak moje. Pierwszą część przeczytała w ciągu jednego dnia, kolejne też bardzo szybko, a kiedy rozmawiałam z nią w trakcie czytania czwartej części powiedziała, że "denerwuję ją już to, że wszystko tak się ciągnie, więc musi się spiąć, doczytać i zakończyć swoje męczarnie  :D". A na koniec powiedziała, że rzeczywiście to fajne książki zwłaszcza dla kogoś, kto ma dużo czasu na czytanie :-)


 Saga "Zmierzch"- ekranizacje ;-)

Pierwszą część widziałam przed przeczytaniem książki i uważam, że był to mały błąd z mojej strony... Jestem zdania, że najpierw lepiej zapoznać się z książką, a potem zobaczyć film, bo w filmie pewne wątki się pomija, pewne sytuacje są zmienione, by wszsystko lepiej się "oglądało".
Moje odczucia po obejrzeniu pierwszej części "Zmierzch" były bardzo negatywne: jak można się takim filmem zachwycać? Co w nim się może podobać i skąd ten cały zachwyt "Edwardem" (Robertem Pattinsonem)? Pierwsza część wydawała mi się "statyczna". Niby coś się działo, niby coś się zmieniało, a jakby wszystko stało w miejscu. Powiem szczerze, że nie mogłam doczekać się końca, a cały film tak mi się dłużył jak "Przedwiośnie" na którym byłam jeszcze w liceum (to było lata temu)... Była to droga przez mękę.
Kolejne części prezentowały się już lepiej i każdą z nich obejrzałam ze swego rodzaju ciekawością (może to również dzięki temu, że przeczytałam wcześniej książki?)
I w końcu ekranizacja czwartej części "Przed świtem". Oczywiście ze względów finansowych rozbita na dwie części. Muszę przyznać z ręką na sercu, że (w przeciwieństwie do książek) "Przed Świtem" to najlepiej zekranizowana część całej sagi. Wartka akcja, dużo emocji, nie nudzimy się i jesteśmy ciekawi zakończenia... I samo zakończenie: zaskakujące... Ciekawie ujęty temat, bez zbędnych momentów.
Oczywiście ekranizacje różnią się od książek: niektóre wątki są pominięte, inne zmienione. Wygląd wampirów (nie wszystkich) jest inny niż w książce. 
Muszę przyznać, że nie żałuję czasu poświęconego na obejrzenie tych filmów. A jeśli chodzi o "Przed świtem" to z chęcią zobaczę go jeszcze raz (jak tylko pojawi się na DVD) :-) 
 
UWAGA: Zamieszczone tu opinie przedstawiają mój osobisty i prywatny punkt widzenia. Jeśli piszę, że pewna pozycja literacka bardzo mi się podobała/nie podobała nie oznacza to, że Wasze odczucia będą takie jak moje. Pamiętajmy, że każdy z nas jest inny, ma inne odczucia i inne potrzeby oraz inną wrażliwość emocjonalną :-)

A Wy czytaliście sagę "Zmierzch"? Oglądaliście filmy?
Jakie są Wasze odczucia?

Kicia


Jutro "Andrzejki". Wybieracie się gdzieś, czy spędzacie ten wieczór w domu w gronie najbliższych znajomych i przyjaciół? My (ja, mój partner i mój kot Kocica) raczej nigdzie się nie wybieramy - wolimy drugą opcję: znajomi i wróżby :-)
Jutro koniecznie muszę sprawdzić (za pomocą wróżby oczywiście), czy w końcu uda mi się schudnąć :D. A czy Wy, też będziecie coś jutro sprawdzać? :)

czwartek, 22 listopada 2012

"Obiady czwartkowe", czyli nie samym sportem człowiek żyje

Zapraszam na pierwszy post z serii "Obiady czwartkowe"
Oczywiście nie będę tutaj podawała przepisów na potrawy, a będę pisała o "sztuce" czyli o książkach, filmach, czasopismach itd, które moim zdaniem jest godne polecenia i warte przeczytania/zobaczenia.

Bo jeśli ktoś nie pamięta, albo pod wpływem zmienionego programu nauczania ten fragment historii naszego Kraju został usunięty niżej tłumaczę skąd taki tytuł:

"Obiady czwartkowe zwane także: mądrymi obiadami lub czwartkami to organizowane przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego spotkania intelektualistów polskich.

Były to popołudniowe biesiady literacko-naukowe. Celem spotkań były rozmowy na tematy związane ze sztuką, nauką, omawianie dzieł literackich."
źródło: Wikipedia

Teraz już wszystko jasne, więc można przejść do sedna:

Polecana książka: Suzanne Collins "Igrzyska Śmierci".
  

Jakiś czas temu zakupiłam całą trylogię "Igrzyska Śmierci" (pisałam o tym Tutaj). Zachęciły mnie do tego pojawiające się w TV zwiastuny filmu nakręconego "na podstawie" książki. Miałam ogromną ochotę zobaczyć ten film, ale postanowiłam, że najpierw muszę zapoznać się z pierwowzorem.

Taki opis możecie przeczytać na okładce książki:
"Czy zdołałbyś przetrwać w dziczy, zdany na własne siły, gdyby wszyscy dookoła próbowali wykończyć Cię za wszelką cenę?
Każdego roku młodzi mieszkańcy państwa Panem, powstałego na gruzach dawnej Ameryki Północnej, zmuszani są do wzięcia udziału w Głodowych Igrzyskach - okrutnym telewizyjnym show. Jest to forma upiornej daniny płaconej władzom kraju za dawną rebelię. Tym razem na arenę walki trafia między innymi szesnastoletnia Katniss Everdeen. Choć wcale tego nie chce, zmuszona będzie wybierać między instynktem samozachowawczym a człowieczeństwem, między życiem a śmiercią.
Igrzyska Śmierci to znakomita trylogia o totalitarnym państwie i młodej dziewczynie, która nagle staje w centrum przełomowych wydarzeń."
Zachęcające, prawda?

Po przeczytaniu tego tekstu pomyślałam: "no spoko, fajna książka do poduchy... Będę miała co czytać w łóżku"
No i miałam. Całą trylogię przeczytałam w 2 tygodnie. W każdej wolnej chwili sięgałam po te książki z wielkim napięciem i ciekawością, co stanie się dalej.

Książki opowiadają trudną historię szesnastoletniej dziewczyny, przepełnioną cierpieniem i poświęceniem. Historię dziewczyny, która mimo tego, że szybko musiała "wydorośleć" nie była przygotowana na to wszystko, co miało się wydarzyć. W tej książce zawartych jest tak wiele emocji, że nawet po przeczytaniu ostatniej części wciąż myśli się o tym, co właśnie się przeczytało.
Sposób narracji sprawia, że stajemy się bohaterem tych wydarzeń i wszystko dzieje się jakby z naszym udziałem. Jesteśmy uczestnikami tych wydarzeń, stajemy w ich centrum, a nie gdzieś obok.

Mimo, że w niektórych momentach można domyślić się dalszego ciągu wydarzeń, to książka trzyma w napięciu i zaskakuje, bo nie wszystko jest takie oczywiste.

PODSUMOWUJĄC: Już dawno nie miałam w swoich rękach tak dobrej pozycji. Myślę, że za jakiś czas przeczytam ją ponownie - tym razem zaznaczając niektóre fragmenty.

Wszystkie trzy części czyta się bardzo szybko. Jest napisana lekkim i przyjemnym do czytania językiem, mimo że zdarzenia, które są w niej opisane lekkie i przyjemne nie są.

Zbliżają się Święta i tak sobie myślę, że gdybym dostała te książki "pod choinkę" to byłabym bardzo zadowolona (oczywiście nie każdy lubi czytać, ale dla czytających - świetny prezent: oczywiście moim zdaniem).

Jeśli zastanawiacie się jaką książkę teraz przeczytać sięgnijcie po "Igrzyska Śmierci", a wydaje mi się, że nie będziecie żałować.


A teraz mniej przyjemna część tegoż wpisu:
FILM: "Igrzyska Śmierci" reżyseria: Gary Ross
Po przeczytaniu książek musiałam zobaczyć również film. Oczywiście jestem świadoma, że film nie odda dokładnie tego, co znajduje się w książce i pewne rzeczy muszą zostać zmienione, jednak ogólny sens zostaje zachowany.

Muszę jednak przyznać, że ta produkcja rozczarowała mnie bardzo. Niestety nie zostały przekazane uczucia i emocje jakie towarzyszyły naszym bohaterom, a właśnie ten aspekt jest bardzo ważny. Cała historia bez odpowiednio przedstawionego tła emocjonalnego staje się po prostu "ciekawą historią", ale bez głębszego sensu, która nie pozostawia w nas nic, poza świadomością "obejrzałem film" lub "obejrzałem film z ciekawą fabułą".
Książka pozostawia dużo więcej...
Nie piszę jednak, że filmu nie warto zobaczyć, bo myślę, że warto, chociażby po to, aby samemu ocenić czy reżyser postarał się, czy też nie ;-)


Nie będę pisała więcej na temat fabuły czy wątków ponieważ (jak to mój partner mówi) mogłabym za wiele opowiedzieć i wówczas czytanie książki traci jakby sens :-) (niestety, ale on ma racje... czasami zdarza mi się, że zdradzę jakiś szczegół i wówczas nie ma już żadnej niespodzianki :D)
UWAGA: Zamieszczone tu opinie przedstawiają mój osobisty i prywatny punkt widzenia. Jeśli piszę, że pewna pozycja literacka bardzo mi się podobała/nie podobała nie oznacza to, że Wasze odczucia będą takie jak moje. Pamiętajmy, że każdy z nas jest inny, ma inne odczucia i inne potrzeby oraz inną wrażliwość emocjonalną :-)



Kicia

Co sądzicie o "obiadach czwartkowych" na moim blogu?
Macie jakieś propozycje za jaką książkę teraz powinnam się zabrać?