Obrazek pochodzi z
tej strony, chociaż widziałam go już na wielu innych portalach. Nie ważny jest artykuł do którego doklejono to zdjęcie, a to co się na zdjęciu znajduje.
Ja widzę cztery kobiety (dziewczynka już za chwilę kobietą się stanie, więc w uproszczeniu nazywać je będę kobietami), które za chwilę będą miały ogromne problemy zdrowotne: nadciśnienie, cukrzyca, choroby kręgosłupa i stawów.
Widzę kobiety, które swoimi gabarytami budzą w społeczeństwie skrajnie odczucia.
Część społeczeństwa mówi o tym, że pokazują one, że można akceptować nie do końca atrakcyjne i "modelowe" ciało i czuć się w nim dobrze i dobrze wyglądać, a część społeczeństwa mówi o tym, że Grycanki promują otyłość i wyrządzają tym wielką krzywdę.
Jaka jest prawda? Czy pokazywanie Grycanek w TV to promocja otyłości, czy pokazanie tego, że nie wszyscy są idealni i że ludzie są różni?
Chcecie poznać moje zdanie? Czytajcie dalej.
Zacznijmy od tego kim są Grycanki? Dlaczego są znane? Co osiągnęły, co zrobiły, że się o nich tyle mówi i tyle pisze?
Mnie nazwisko Grycan kojarzy się z lodami (swoją drogą z pysznymi lodami). Nie wiem co robią te kobiety i dziwi mnie to, że są takie popularne mimo, że oprócz lodów nie umiem powiązać ich z niczym innym. Zastanawiam się skąd nagle taki "Grycankowy boom"? Jedno jest pewne: im częściej je widziałam i o nich czytałam/słyszałam, tym mniejszą ochotę miałam na lody grycanowej produkcji... Nie wiem czy inni ludzie mieli podobne odczucia, bo przechodząc obok grycanowej kawiarni zawsze widzę sporo lodożerców ;-)
Z perspektywy osoby z nadwagą nie wiem czy one tylko udają zadowolone, czy rzeczywiście, mając sporo pieniędzy i duże gabaryty, można być szczęśliwym?
Ja dużych pieniędzy nie posiadam i moja nadwaga bardzo utrudnia mi życie. Wkurza mnie to, że mam gorszą kondycję niż moje szczuplejsze koleżanki i że nie daję rady zrobić 10 klasycznych pompek... Denerwuje mnie, że w "sieciówkach" nie mogę dostać ubrań, które by na mnie pasowały (w sensie dobrze wyglądały na mojej sylwetce) i były w rozsądnej cenie; denerwuje mnie, gdy zmuszona sytuacją (lub ogromną chęcią na coś niezdrowego) skręcam do McDonalda po 1 cheesburgera i ludzie patrzą na mnie z wyrzutem i z politowaniem, że mimo, że jestem gruba to nie umiem się opanować i "wcinam czisa"...
Dążę do tego, by być szczuplejszą. Chcę być szczuplejszą, bo nie chcę chorować w przyszłości, bo chcę wyglądać i czuć się atrakcyjnie, bo uważam, że z nadwagą i otyłością są same problemy.
Oczywiście podkreślę to po raz kolejny: dla mnie szczupła osoba to taka, która nosi rozmiar 38/40. Nie dążę do rozmiaru "0" ("zero"), bo nie mam zamiaru przypominać szkieletu ;-) a nawet myślę, że w moim przypadku osiągnięcie rozmiaru 34/36 byłoby niemożliwe :D
A co do Grycanek, to zastanawiam się czy są one tym typem "pulchnych" pań, które zaakceptowały swoje ciała i bezkrytycznie na nie patrzą? Czy może nie potrafiły się opanować w kwestii jedzenia i odkryły, że dzięki temu, że odbiegają od obecnego "kanonu piękna" mogą zrobić "karierę"?
Co do "starszych" Grycanek to mogę napisać, że świadomie decydują się na bycie "misiaczkami", jednak najmłodsza z nich jest moim zdaniem ofiarą kuchni, która gości w ich domu.
Współczuję tej dziewczynce, bo ja nigdy nie byłam najszczuplejsza (chociaż były okresy, w których wyglądałam naprawdę dobrze :-)) i wiem, jakie to trudne, kiedy w klasie jest się w tej "grubszej" połowie. Wiem, że smutno jest, kiedy dziewczyny zakładają mini, a ty nie możesz, bo Twoje uda są zbyt obfite.
Mimo, że jestem otyła nie podoba mi się to, że jedna z nich "promuje" taniec. Rozumiem, że ruch pomaga, ale wiem również to, że przy takiej nadwadze (a raczej już otyłości) jaką posiada tańcząca Grycanka kontuzja jest kwestią czasu, bo (wiem po sobie), że z aktywnością trzeba uważać i trzeba dozować ją stopniowo.Wydaje mi się, że trening tancerza jest bardzo wymagający i osoba o takim nadbagażu powinna najpierw w racjonalny sposób pozbyć się kilku kilogramów, a potem realizować swoje pasje.
Patrząc na te kobiety mam wrażenie, że z nadwagą i znanym nazwiskiem w naszej pięknej Polsce można stać się celebrytą. Może i ja z moją nadwagą powinnam zacząć wkręcać się na imprezy? Może w ten sposób zostanę zaproszona do Wojewódzkiego i może w śniadaniowej telewizji będę pokazywała jak upiec ciasto i stać się bardziej fAt?
Czy to jest promowanie otyłości? Moim zdaniem po części tak. Nie podoba mi się to, że można "nadwagą" i okrągłą buzią "zrobić karierę", że prezentując niezdrowy tryb życia można stać "sławnym". Oczywiście te kobiety pokazują nam również, że bycie grubszą niż średnia krajowa nie przekreśla możliwości bycia atrakcyjną (chociaż czasami ich stroje są, jak dla mnie, wulgarne), co może pomagać otyłym kobietom w kreowaniu własnego wizerunku.
A teraz z drugiej strony: Adele - kojarzycie?
Zdjęcie pochodzi z
tej strony
Adele... Jak widać również szczupłością nie grzeszy. Również ma nadwagę i nie ukrywa tego. Mimo, iż w wielu artykułach o tej Artystce można było przeczytać, że wiele osób namawiało ją do odchudzania ona pozostała sobą.
Czuje się ze sobą dobrze, nie przeszkadza jej tusza i akceptuje swoje ciało takim jakie jest.
I teraz pytanie czy Ona promuje niezdrowy tryb życia? Czy można o niej powiedzieć to samo co o naszych Paniach Grycankach?
Moim zdaniem nie. Wiem, że Adele uzależniona jest (lub była do niedawna) od nikotyny, jest otyła, ale nie pokazuje światu, że jest to ekstra - takie mam odczucie.
Nie mówi nikomu fajnie jest palić i być grubszym niż reszta społeczeństwa. Swoim głosem oczarowała miliony i muzyka jest dla niej ważna, a nie pokazywanie się na kolejnej imprezie. Czy widzieliście/czytaliście wywiad z Adele, gdzie dziennikarz pyta właściwie tylko o jej tuszę (jak w przypadku Grycanek)?
Adele to Artystka jakich teraz mało (dla mnie jest taką osobą). Na swój sukces ciężko pracowała i nie stała się sławna dlatego, że nie chce jej się zacząć odchudzać.
Dla niektórych może być propagatorką otyłości. Dla mnie osobiście i prywatnie jest ikoną stylu. Na niej mogę się wzorować, bo ona pokazuje jak wyglądać pięknie i kobieco w rozmiarze XXL. Nie jest przy tym wulgarna.
Nie jestem pewna, czy mój przekaz będzie dla Was jasny. Nikogo nie chcę obrazić, pragnę wyrazić tylko swoje zdanie.
Długo zastanawiałam się nad tym, czy opublikować ten post, bo jest dość kontrowersyjny. Jak już kiedyś napisałam "cienka jest granica między propagowaniem czegoś, a prezentowaniem własnego zdania".
Pozdrawiam
Kicia