czwartek, 12 kwietnia 2012

Święta, Święta i po Świętach :-) - podsumowanie planu 6-cio tygodniowego

Witam wszystkich poświątecznym Alleluja ;-)
W moim przypadku Święta upłynęły pod hasłem: "nie obżeram się, bo mniej to lepiej: dla zdrowia, dla żołądka i samopoczucia". Oczywiście nie będę Was oszukiwała: ciasto też skubnęłam i zjadłam smażonego kotleta :-), przecież to Święta. Ale pamiętałam o tym, że Święta to nie powód do całkowitego przekreślenia moich starań i wyrzeczeń w drodze o lepszą sylwetkę :-)

A teraz czas na podsumowanie mojego 6-cio tygodniowego planu, moje wnioski i masakryczna wizyta u dietetyka :-)
Podsumowanie:
plan był taki, by zgubić chociaż 3 kg w 6 tygodni: nikogo oszukiwać nie będę i przyznam się, że to się nie udało. Nadal moja waga stoi w miejscu i nie mam pojęcia jaka jest tego przyczyna.
Jednak to niepowodzenie nie sprawi, że przestanę walczyć. Dopadło mnie chwilowe zniechęcenie i poczucie bezsilności, ale już dziś pojeździłam na rowerze i zrobiło mi się trochę lepiej. Jutro ZWOW (jej treningi zawsze mnie jakoś tak pozytywnie nakręcają), a w mojej głowie powstaje kolejna rozpiska na plan5-cio tygodniowy ^^.
Wnioski:
Mimo, że waga nie spadła (obwody też nie) nie poddam się. Kiedy ćwiczę lepiej się czuję, kiedy jem zdrowo lepiej się czuję i tak chcę się czuć już zawsze.
No i jeszcze ta wizyta. Nie wszyscy pewnie wiecie o tym, że "odchudzam" się pod okiem dietetyka, a właściwie powinnam napisać, że odchudzałam się?... Nie wiem czy jeszcze tam pójdę. Jak do tej pory udało mi się trochę przytyć. Zalecenia były takie, że mam jeść 1360 kcal/dzień, nie jeść po 18:00, nie "forsować się", a wieczorem, kiedy zrobię się głodna mam "gimnastykować się na dywanie".
No i tak: jadłam 1360 kcal dzienne, lekką kolację jadłam o 20:00 (jak chodzi się spać ok 24:00 to ciężko wytrzymać po kolacji, która była o 18:00). Oczywiście ćwiczyłam intensywnie, bo inne ćwiczenia (gimnastyka na dywanie) to dla mnie nie ćwiczenia ;-), a mimo to nie schudłam.
Dietetyk powiedział, że to przez to, że mam "jedzenie nocne" (godz 20:00 na lekką, małą kolację to nocne jedzenie)
Dodatkowo znowu używał niezrozumiałych dla mnie stwierdzeń: przeglądając mój jadłospis natrafił na dzień, w którym było 1000 kcal (nie zdążyłam zjeść kolacji o 20:00) i powiedział "o, widzisz, tu przytyłaś". Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam i pytam "jak to? mając ujemny bilans kaloryczny jak mogłam przytyć?". W odpowiedzi usłyszałam "patrz tu (palec pokazał 1367 kcal) tu schudłaś. Patrz tu (palec pokazał 1378 kcal z innego dnia) tu schudłaś. No i patrz tu (palec doleciał do 1000kcal) tu przytyłaś". SZOK. Może Wy potraficie mi to wytłumaczyć?
I może potraficie wytłumaczyć jeszcze takie stwierdzenie: na 1700 kcal będę chudła, na 1400 kcal będę tyła, a na 1360 kcal będę chudła? Jak to możliwe, że skoro na 1700 kcal mam ujemny bilans to na 1400 kcal bilans będzie dodatni i utyję?
Oczywiście na koniec zaproponował mi 1000 kcal, na co się nie zgodziłam.
No i jeszcze jedno: nie zostałam zapytana o aktywność fizyczną itd. A kiedy powiedziałam, że ćwiczę 6/7 dni w tygodniu to usłyszałam: "mnie to nie obchodzi jak ty ćwiczysz".
Z nowych zaleceń to 1 łyżka stołowa ryżu brązowego do obiadu, znowu 1360 kcal i nic poza tym O.o

Może Wy możecie mi coś poradzić?

XOXO 
Kicia

25 komentarzy:

  1. Ewa! co za kretyn z tego dietetyka, to już jasne dlaczego nic nei gubisz. Odpowiedź masz w moim poście ostatnim co Ewa Ch. napisała na ten temat. twój organizm zaczyna kumulować cały tłuszcz ze strachu, że chude dni nastały u Ciebie i głodujesz. Czekaj postaram się napisać u siebie post dzisiaj to wytłumaczę wszytko co i jak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja nie chodzę głodna. Wystarczy przyciąć węgle z pieczywa, makaronów, kasz, a zamiast tego jeść warzywa i naprawdę sporo (ilościowo) tego wychodzi.
      Ale jak da się wyczuć z treści posta optymizm ze mnie uleciał ^^.
      Chętnie przeczytam Twój post. Ja wiem, że cięcie kalorii nie jest dobre, ale ja już sama nie wiem co powinnam zmienić :-)

      Usuń
  2. Nie jestem ekspertem, więc nie będę Ci doradzać. Z czysto babskiego, subiektywnego punktu widzenia mogę powiedzieć jednak, że gdybym usłyszała coś takiego, to więcej bym się nie pojawiła u takiego doradcy. Jak może nie interesować się Twoim wysiłkiem fizycznym? Przecież dietę zawsze dopiera się też do stylu życia! A co jeśli chodziłabyś na sport dwa razy dziennie, rano np. siłownię, wieczorem bieg i basen, razem np. 2,5-4 godzin? Nikt nie dałby rady przeżyć na diecie 1000 kalorii. Osobiście nie liczę kalorii, nie ważę też potraw i chudnę. Nie jem po prostu cukrów pod żadną postacią (tylko owoce minimalnie, np. raz w tygodniu) i tłuszczy (nawet z oliwą do sałatki dałam sobie spokój), odstawiłam wszelkie kasze, makarony, ziemniaki, nie jem chleba. Poszedł mi już jeden rozmiar w dół, a wcale nie chodzę głodna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja dieta (z tego co tu napisałaś) przypomina tą dietę białkową. Ja też "przycięłam" węgle: pieczywo, ziemniaki, makarony poszły w odstawkę. Niestety ze względu na mój wysoki poziom cholesterolu powinnam spożywać sporo "dobrych tłuszczów", więc w moim przypadku oliwa jest wskazana. Ja jem sporo warzyw, mięso chude: gotowane, "parowane" lub pieczone. Nie smażę itd., a mimo to nadal nie chudnę.

      Usuń
    2. Tak, generalnie jest w niej dużo białka i warzyw - na takim miksie najlepiej mi się funkcjonuje, nie jestem głodna, między posiłkami nie podjadam. Nie wiem, czy mi się wydaje czy to rzeczywiście prawda, ale chyba sporo dało mi też ograniczenie soli. Ale tak jak pisałam, nie ekspert ze mnie żaden, piszę tylko o tym co się u mnie sprawdziło.

      Usuń
    3. U mnie dominują warzywa i kiszonki :-) mniam mniam kiszony ogórek albo kapusta. ogólnie staram się jeść zdrowo i dużo ćwiczyć, ale nie robię się mniejsza.
      Ja też nie jestem żadnym ekspertem :-), ale rady "zwykłych" ludzi często są lepsze niż tych "naukowców" ;-)
      Dziękuję Ci za informacje - zawsze chętnie słucham tego, co inni mają do powiedzenia :-)

      Usuń
  3. Szkoda, że nie jesteś z Krakowa, poleciłabym Ci naprawdę dobrą Panią dietetyk. Jak może go nie obchodzić, czy w ogóle i jak ćwiczysz ? Możesz nie jeść nic i siedzieć cały dzień na kanapie, ale przecież to nie o to chodzi... Dieta tylko i wyłącznie z ćwiczeniami! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, szkoda, że nie jestem z Krakowa. Niestety ten dietetyk, mimo, iż zachwalany przez innych lekarzy moim zdaniem wiele osób zniechęca i wiele osób rezygnuje z jego pomocy. Dla mnie też "dziwne" jest to, że nie interesuje się trybem życia. Z tego co zdążyłam zauważyć wszyscy pacjenci wychodzą z zaleceniem +/- 1400 kcal i raczej nie zaleca żadnych ćwiczeń, oprócz tej "dywanowej gimnastyki". Dziwnym też wydaje się zalecenie nie jedzenia po 18. Nie żyjemy w czasach "króla Piasta" i nie chodzimy spać z zachodem słońca. Wszystko się zmienia, a mam wrażenie, że te porady są z czasów głębokiego PRL-u.

      Usuń
    2. zgadzam sieta regula niejedzenia po 18 jest idiotyczna, ja nie jem 3 h przed snem. inaczej 6 h nic bym nie jadła!!

      Usuń
  4. Może to ma jakiś związek też z tym ile ważysz? Poza tym jak organizm dostaje mniej kalorii niż wcześniej załącza mu się czerwona lampka, że nadchodzą ciężkie dni i zwalnia metabolizm, przez co - waga może stać w miejscu, ale żeby od razu tyć ? Dla mnie jakieś to dziwne ;)
    Głowa do góry, nie poddawaj się !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy mojej nadwadze powinnam gubić kilogramy z prędkością światła ;-)
      Nie poddam się, potrzebowałam jedynie trochę czasu na przemyślenia i na odpoczynek dla moich mięśni ;-)

      Usuń
  5. A ja się zastanawiam czy ten dietetyk czasem nie kupił dyplomu gdzieś na allegro, bo z żadnej strony nie jestem w stanie pojąć logiki odchudzania wg tego specjalisty. :-/

    co to są ćwiczenia na dywanie? ostatni posiłek (lekki) zalecany jest 3h przed snem, a nie o 18. a te rozbieżności kaloryczne i dni kiedy przytyłaś a kiedy schudłaś?! nigdy więcej nie idź do tego konowała. ustalenie wartości jest zależne od zapotrzebowania danej osoby na energię, a w tym jest przede wszystkim aktywność fizyczna. jeśli dietetyk tego nie wie, to nie ufałabym mu na tyle aby powierzyć swoje zdrowie i odchudzanie w jego ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dietetyk ze sporym stażem. Bardzo u mnie polecany, ale zastanawiam się czy jeszcze się do niego wybrać - i powiem szczerze, że jestem bardziej na "nie".
      Kompletnie nie potrafi wytłumaczyć o co chodzi z tą kalorycznością i dlaczego jedząc mniej niż zaleci tyje :-D
      Nie wiem jak teraz ustalić kaloryczność, bo do treningów już mi się jakiś zarys utworzył :-)
      A, jak pisałam wyżej, moja aktywność go nie interesuje ;-)

      Usuń
    2. o widzę, że z ania na Tych samych czestotliwościach nadajemy, 3 h przed snem. W ostatnim poście u niej opa tez podaje jak ustalic zapotrzebowanie kaloryczne na cała dobę

      Usuń
  6. Hej:) czytam Twojego bloga niemal od poczatku, zazwyczaj sie nie udzielalam w komentarzach, ale to co napisalas o swoim dietetyku sprawilo, ze nie wytrzymalam:P z tego co mowisz, to ta osoba jest po prostu niekompetentna:| Wg mojej opinii jesz za malo...nie wiem jaki prowadzisz tryb zycia, ale dla kogos, kto cwiczy codziennie 1360kcal to jakis absurd! dzienny deficyt kaloryczny powinien byc na poziomie ok 300kcal max. by tracic na wadze zdrowo. Dla kobiety o sredniej aktywnosci fizycznej zapotrzebowanie kaloryczne wynosi ok 1500-1800kcal (mozna to dokladniej wyliczyc pod siebie za pomoca wielu programow w internecie), zatem odejmujac od 1800kcal te 300 wychodzi nam 1500kcal + Nie napisalas, co cwiczysz konkretnie, ale pewnie spalasz wtedy dodatkowo ok 300-500kcal ktore powinnas uzglednic w bilansie. Zakladajac, ze jadlas 1360kcal dziennie, a podczas cwiczen spalalas tyle, ile wspomnialam, to metabolizm spowolnil...niestety jesli sie glodzimy, to organizm uruchamia mechanizmy obronne.. i nie chodzi o to, czy czulas sie glodna czy nie - dzienny bilans kaloryczny wychodzi ponizej 1000kcal

    Podsumowujac moj troche chaotyczny wywod moim zdaniem:
    -Powinnas jesc wiecej - ok. 1800-2000kcal w dni treningowe i ok. 1500kcal w dni kiedy nie cwiczysz
    - nie jedzenie po 18 to bzdura i kolejna przyczyna spowolnienia sobie metabolizmu, lekki bialkowy posilek mozna jesc nawet do godziny przed snem(np serek wiejski, twarogi chude, jajecznica, chude mieso)
    -"a wieczorem, kiedy zrobię się głodna mam "gimnastykować się na dywanie"" - nigdy nie cwicz na czczo, bo spalasz wtedy tkanke miesniowa..przed cwiczeniami na redukcji powinien byc posilek bialkowy
    - polecam forum dietetyka na wizazu, jesli jeszcze nie znasz i zapoznanie sie z tamtejszymi 10 przykazaniami zywieniowymi:)


    Pozdrawiam cieplo, Karolina:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za porady - wezmę wszystko do serca :-)
      Teraz jestem na etapie ponownego ustalania diety i myślałam o zwiększeniu kaloryczności - właśnie do ok 1700 - 1800/dobę.
      Ja najczęściej korzystam z sfd.pl jeśli chodzi o materiały i porady dot. odżywiania, treningu itd. ale na wizaz z chęcią zajrzę.
      Mój plan treningowy wygląda następująco:
      A: ćwiczenia z piłą (takie ogólnorozwojowe) + marszobiegi 30 minut
      B: treningi Zuzany tzw ZWOW oraz rower stacjonarny 30 minut
      Oczywiście rozgrzewka i rozciąganie. Trening A i B stosuję naprzemiennie, z tym że biegam co drugi dzień, a ZWOW i rower odpuszczam, gdy wypada w weekend :-) Moje "treningi" zajmują mi do 1,5 h dziennie i ćwiczę 6/7 dni w tygodniu.
      Dodam, że to nie są jakieś machania ręką, po takich ćwiczeniach jestem naprawdę wypompowana a z koszulki kapie pot :-)
      Teraz chciałabym włączyć zestaw Ewy Chodakowskiej - płyta była dołączona do Shape, ale jeszcze nie wiem jak to wszystko połączyć :-)

      Usuń
    2. 1,5h to sporo, napewno spalasz w trakcie treningu 400-500 kcal i powinnas to uwzgledniac w bilansie kalorycznym + odpowiednio jesc przed(bialko) i po treningu(bialko + zlozone weglowodany) :) Trening Ewy sama czasem robie w domu jak pogoda nie dopisuje i nie chce mi sie jechac na silownie:P i bardzo lubie.. z tego co widze, ZWOW jest podobnym typem treningu, wiec moglabys je sobie robic zamiennie wg upodobania:) Ogolnie plan treningowy masz bez zarzutu, wiec mysle, ze przyczyna lezy w tym, ze za malo jadlas..wbrew pozorom, zeby schudnac, trzeba jesc.. wtedy metabolizm sie rozkreca:)
      Mierzylas moze obwody przed rozpoczeciem diety i cwiczen? czy kierujesz sie jedynie waga?czasem bywa tak, ze waga maleje nieznacznie a cm juz bardziej..miesnie sa jednak ciezke od tkanki tluszczowej:)

      Karolina

      Usuń
    3. Niestety obwody też stoją, a nawet ostatnio mam wrażenie, że "bicepsy" mi urosły", w sensie, że ramiona są jeszcze większe niż były... ;-)
      Niestety jest ze mną "jakiś problem", bo efektów nie ma żadnych i to czasami mnie demotywuje :-(

      Usuń
    4. Bicepsy urosly od cwiczen, to na poczatku normalne:) nie zniechecaj sie, sprobuj wiecej jesc i dalej cwiczyc, efekty w koncu przyjda:)
      Nie masz przypadkiem problemow z tarczyca?

      Usuń
  7. Może to był jakiś nieprofesjonalny dietetyk... Ja kiedyś dostałam od dietetyka dietę 1800 kcal co w przypadku mojej siedzącej pracy i małej motywacji do ćwiczeń jest jakąś masakrą. Też była to ostatnia wizyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dietetyk u którego byłam jest polecanym "specjalistą" przez innych lekarzy. Podobno jest "najlepszym" dietetykiem u mnie. Z tego co mój ginekolog mówił to: "do każdego podchodzi indywidualnie, nie zaleca diet poniżej 1500 kcal i naprawdę pomaga, a współpraca z nim owocuje spektakularnymi rezultatami" :-). W moim przypadku to się nie sprawdza.

      Usuń
  8. ciekawe, czy to samo powiedziałby ten dietetyk swojej żonie, albo córce. debil jakiś. mam nadzieję, że Twoja waga w końcu się ruszy, dobrze, że nie tracisz zapału :) a przeszło Ci przez myśl, że jesz za mało przy tak aktywnym trybie życia i dlatego nie chudniesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że przeszło mi coś takiego przez myśl. Jednak pomimo wszystko uważam, że moja waga powinna drgnąć. Na tej diecie (1360 kcal) byłam od połowy listopada do połowy kwietnia, czyli ok 5 miesięcy. Każda inna osoba na moim miejscu straciłaby w tym czasie co najmniej 5 kg, a u mnie nic... a nawet udało mi się przytyć w pewnym momencie (zwalam to na zatrzymanie wody, bo hormony szaleją ;-)).
      Zobaczymy jak będzie teraz. Rozpiszę dietę na ok 1700 - 1800 kcal i zobaczymy czy coś się ruszy.
      Wezmę do serca posty, w których Ania (http://keeponhealthy.blogspot.com) dokładnie pisze jak obliczyć zapotrzebowanie kcal oraz jak je rozłożyć i dołożę wszelkich starań by przestrzegać tych wszystkich zaleceń.

      Usuń
  9. Uciekaj jak najszybciej od tego pożal się "dietetyka" O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej tam nie pójdę. Muszę poszukać "dobrego" dietetyka w moim mieście.

      Usuń