środa, 29 lutego 2012

Wiosna?!

Dla odmiany na początku przywitam Was wiosennym uśmiechem, który od rana samego nie schodzi mi z ust :-)
Banan od ucha do ucha, bo pierwszy raz w tym roku poczułam, że Wiosna jest już za rogiem i zaraz zaatakuje nas swoją świeżością, ciepłym wiaterkiem i słoneczkiem, które od czasu do czasu chować się będzie za pięknymi białymi obłokami :-)
W związku z taką pogodą zaatakował mnie jakiś wirus radości i chęci :-): tak, tak, już dawno nie miałam tyle chęci, entuzjazmu i ogólnie tyle energii co dziś :-). Ten wirus to chyba pędzące endorfiny, które jakoś gromadnie zostały uwolnione i teraz atakują każdą cześć mnie, powodując nieopisane uczucie radości :D
Ale dość tej szczęśliwości bo teraz pora na raport dzienny:
1. Jedzeniowo: celująco
2. Treningowo: celująco (myślałam, że nie uda mi się 7 minut truchtać, oczywiście jeszcze w miejscu, ale udało mi się - JUPI) - plan wykonany w 100%.
Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma i już w przyszłym tygodniu wytoczę swój dość pokaźnych rozmiarów zadek w plener ;-) (JUPI, JUPI, JUPI)

No i jeszcze jeden fajny, super news: Mary w Shape :-). Nie wierzycie? Mała fotka niżej, a najlepiej kupcie sobie gazetkę:


(Wstrętna lampa: zawsze musi mi się jakiś błysk odbić)

A jak Wam minął dzień? Też mieliście atak endorfin?

XOXO
Kicia

wtorek, 28 lutego 2012

Okropny dzień

Nie wiem jak u Was, ale mój dzień był ... (ciśnie mi się na usta niecenzuralne słowo - chyba wiecie o jakim słowie myślę ;-)) WSTRĘTNY, OKROPNY, PASKUDNY... mam wymieniać dalej?
Najgorsze jest to, że nie tylko ja taki dzień miałam, ale mój partner również (nie mówię o Nim partner zwykle i jakoś dziwnie to wygląda - muszę wymyślić jakieś słowo, które będzie Go określało w moich wypowiedziach ;-)) i moja Sis też... jakaś totalna masakra... i wszyscy, z którymi się spotkałam "oko w oko".
 
Już ze mną trochę lepiej, bo śmieję się do siebie pisząc te słowa. No dobra, to nie jest blog o marudzeniu i narzekaniu tylko o ODCHUDZANIU :-)
 
Zdaję Wam oto raport z dnia dzisiejszego:
1. Przestrzegałam wszystkich postanowień żywieniowych
2. Z wielkim zapałem i energią (wynikającą ze zdenerwowania i ogólnego wkurzenia) wykonałam plan treningowy przeznaczony na dziś, z tą różnicą, że porumakowałam (rumakowanie -jazda na rowerze stacjonarnym - źródło: Kiciowy słownik ;-) ) przez 23 minuty a nie 20, jak zakładałam :D
 
Teraz zdradzę Wam jak umilam sobie czas na rowerku: czytam :-) (nadrabiam zaległości prasowe, lekturowe czy naukowe - człowiek uczy się przecież całe życie, a obecnie można znaleźć tyle ciekawych, naukowych publikacji, że szkoda nie skorzystać)
 
A teraz próbuję zrelaksować się przy kubku z ROOIBOSEM (próbowaliście? to spróbujcie, bo jest bardzo zdrowy tu kilka informacji o Rooibosie , oczywiście są też inne źródła)
Ja piję odmianę z miodem i wanilją (tu moja herbatka). Powiem Wam, że na początku nie odpowiadał mi ten smak, ale teraz bardzo mi pasuje. Lubię też Rooibosa z Lidla o smaku pomarańczy... Rooibosa bez dodatków smakowych też wypiję, ale nie przepadam za taką odmianą (mój partner lubi "zwykłego" Rooibosa, a smakowego nie tknie)
 




XOXO
Kicia

P.S. Chyba napiszę posta o moich herbatkach :-). A co Wy pijacie zwykle w ciągu dnia?


poniedziałek, 27 lutego 2012

Plan 6-cio tygodniowy: szczegóły

Na pierwszy ogień idą postanowienia żywieniowe (wiele z nich stosuję od dawna, niektóre będą nowością):
- 4 lub 5 posiłków dziennie w odstępach 3-4 godzinnych
- żadnego cukru (słodzenie herbatki czy kawki to już przeszłość)
- zero słodyczy (ciasteczka, paluszki, czipsy, batony precz z mego życia ;-))
- zero podjadania (koniec z próbowaniem obiadu w czasie przygotować - jaki będzie taki będzie ;-))
- nie smażymy (oprócz jajecznicy - bez tłuszczu)
- o fast foodach pisać chyba nie muszę, że robią wielki OUT
- dużo warzyw zielonych (mniam, mniam)
- jeśli makarony to tylko razowe
- jeśli ryż to tylko naturalny (wiem, wiem gotuje się go 30 minut, ale jest zdrowy :-) i przecież nie muszę stać nad garem i mieszać, żeby się nie przypaliło)
- oczywiście odpowiednia ilość płynów (woda przede wszystkim)
- ryby (minimum 2 razy w tygodniu)

Myślę, że główne założenia żywieniowe wymieniłam, teraz czas na plan treningowy :-)
(Długo zastanawiałam się co i jak tu napisać, i doszłam do wniosku, że najlepiej będzie w każdy poniedziałek pisać co planuję w zaczynającym się tygodniu)
Pewne jest tu jedno: treningi 6 dni w tygodniu :-) i bieganie (aktualnie takie bieganie w miejscu, a jak się tylko pogoda troszkę lepsza zrobi to ruszam w plener) co drugi dzień.

- 27.02: bieg 4x(5min biegu + 2,5min marszu) **** + brzuch
-28.02: obwodowy trening z piłką in. OTZP :D + rower 20min
-29.02: bieg 3x(7min biegu + 3 min marszu) * + brzuch
-01.03: OTZP + rower 20 min
-02.03: bieg 3x(7min biegu + 3 min marszu) ** + brzuch
-03.03: Active Rest ;-)
-04.03: bieg 3x(7min biegu + 3 min marszu) *** + brzuch

Tak prezentuje się mój plan treningowy. Żeby wszystko było jasne: każdy trening zaczynam rozgrzewką i kończę rozciąganiem (to bardzo ważne :-)). Gwiazdki przy biegach oznaczają, który z kolei to trening z danymi interwałami (chyba można to zdanie zrozumieć?). Na trudniejszy lvl w biegach będę przechodziła po 4 treningach. Taki tryb przygotowuje do ciągłego biegu przez 30 minut (pisałam o tym troszkę tu)

Wy też planujecie w ten sposób swoje odchudzanie/budowanie formy?

P.S. Moje buty już nie mogą się doczekać, kiedy poczują pod swoją podeszwą ziemię, piaszczystą ścieżkę czy co tam można jeszcze spotkać na dworze :-)

 

XOXO
Kicia


niedziela, 26 lutego 2012

Plan 6-cio tygodniowy

Do Wielkanocy pozostało już tylko sześć (tak, tylko SZEŚĆ... SZEŚĆ...)tygodni. Boję się, że nie uda mi się zrealizować mojego planu (-3 kg).
Wiem, wiem... Wydaje się Wam, że to takie proste, że wystarczy przez tydzień lub dwa nie jeść kolacji i po sprawie. Otóż nie u wszystkich waga spada tak łatwo i tak szybko... u mnie jest z tym problem (konsultacje z lekarzem też nie przyniosły szczególnych rezultatów - właściwie żadnych rezultatów. Nie chcę tu uogólniać, ale lekarze z którymi ja miałam okazję się spotkać uznawali, że moje zapiski dot. diety są chyba nieprawdziwe, i zalecali tylko cięcie kalorii... A jedna pani doktor powiedziała nawet, że mam mniej jeść (ok 1000 kcal), a ja jej na to, że nie będę miała siły by ćwiczyć. I zgadnijcie jaka była jej odpowiedź....
To nie ćwicz, a zacznij mniej jeść... dacie wiarę? Czasami się zastanawiam gdzie ci dietetycy kończyli studia?)
Teraz całkowicie opierać się będę na swoim doświadczeniu i mam nadzieję, że mój zmodyfikowany plan treningowy w połączeniu z dietą przyniesie efekt w postaci poprawy wyników krwi i -3 kg na wadze.
Jutro więcej informacji o moim planie :-)

P.S. Lubicie herbatki owocowe/ziołowe? Ja przed snem zwykle sięgam po melisę, a ostatnio nie mogę się doczekać wieczora, kiedy przy łóżku (albo przy komputerze) stawiam sobie herbatę Vitax'u "Melisa i Gruszka" :-) Jeśli jeszcze nie próbowaliście to naprawdę polecam :-)




XOXO
Kicia

piątek, 24 lutego 2012

Szybki obiad - pieczona pierś

Dziś znowu seria "Kicia gotuje", a w niej "Pieczona pierś z kurczaka z ryżem i warzywami"

Szybki i prosty w przygotowaniu obiad.
Składniki:
- piersi z kurczaka (wg uznania, ja dla 2 osób wybieram zawsze 2 średnie, albo 1 naprawdę dużą - oczywiście "pojedyncze" te piersi)
- przyprawy (znowu wg uznania, u mnie: sól, papryka słodka, posypka pieczysta (kupiona tu ), trochę "kurczaka złocistego" Kamisu no i na co mam jeszcze ochotę)
- ryż
- warzywa.
Piersi lekko rozbijamy i przyprawiamy (wg uznania)


Zawijamy w folię aluminiową (oczywiście matową stroną do zewnątrz - jak ja to mówię "brzydkim do góry") szczelnie, tak by mięso się nie wysuszyło.


I "siup" do piekarnika: 180 stopni na ok 30-35 minut (niektórzy pieką krócej, ale ja wolę mieć pewność, że mięso się upiecze, a ten czas daje nam upieczone i soczyste mięsko).

W tym czasie gotujemy ryż i warzywa, jakie lubimy. Ja wczoraj miałam takie:



Gotowy obiad prezentuje się tak (trochę niewyraźne - ręka mi drgnęła ;-)):


Dodam tylko, że ja nie przepadam za sosami, więc taki "suchy" ryż nie przeszkadza mi wcale. Dla tych, którzy nie są w stanie zjeść ryżu w takiej formie proponuję wykorzystanie "sosu", który powstaje podczas pieczenia mięsa.

I jak Wam się podoba taki obiad?
Jak same widzicie Mary ma rację pisząc, że "na gotowanie też nie mam czasu" to tylko głupia wymówka, bo ten obiad zrobiłam dosłownie w 40 minut i "stać nad garami" nie musiałam :-)
Spróbujecie?

XOXO
Kicia


czwartek, 23 lutego 2012

Pyszna kapusta :-)

Nie wiem jak Wy, ale ja ostatnio bardzo polubiłam smak kapusty - mogłabym ją jeść codziennie. Taka biała kapusta smakuje mi nie tylko gotowana, ale również surowa :-)
Dziś z serii Kicia gotuje przedstawiam mój sposób na gotowaną kapustkę:

Składniki:
- 1 mała/średnia kapusta (moja ważyła ponad 1 kg)
- 1 mała cebula (lub 1/2 dużej)
- 1 duży pomidor
- koperek
- sól
- Vegeta (opcjonalnie)
- całkowicie opcjonalnie można dodać trochę jabłka (musi być kwaśne) lub odrobinę soku z cytryny - ja tego nie robię :-)

Przygotowanie i wykonanie banalnie proste:
Wszystkie składniki kroimy: kapustę na większe kawałki, cebulę i pomidora w kostkę, a koperek drobno :-)
 



 
Do garnka wrzucamy kapustę, wlewamy wodę (tak ok 4-5 cm) i zaczynamy gotować. Co jakiś czas mieszamy. Po ok 15 minutach solimy (opcjonalnie Vegetujemy ;-)).





Znowu czekamy jakieś 15 minut i dodajemy cebulkę i dalej gotujemy sobie "na wolnym" ogniu.
Jak kapusta zaczyna robić się miękka dorzucamy pomidorka (pomidora można dodać razem z cebulą, ale ja lubię go widzieć na talerzu, więc dodaję pod koniec gotowania, żeby się całkowicie nie rozpadł). Dodajemy koperek, jeszcze chwilę gotujemy, aż kapucha będzie miękka i gotowe :-)



Do tego jakieś pieczone mięso, ryż (albo ziemniaki) i mamy gotowy obiad. Kapustę oczywiście można dosalać i dodawać inne przyprawy, ale ja najbardziej lubię w takiej wersji. Można ją też odrobinę "zagęścić" dodając mąkę, ale ja nigdy tego nie robiłam i uważam, że taka jest superaśna :-)

Wypróbujecie? A może macie jakieś inne super przepisy na potrawy z kapusty?

XOXO
Kicia


środa, 22 lutego 2012

Mikro zakupy :-)

Jak wiadomo każdy z nas zakupy musi czynić ;-)
Kupujemy nie tylko produkty pozwalające nam przeżyć, ale wiele innych (czasami niepotrzebnych) rzeczy :-)
Dziś chciałabym Wam przedstawić zakupy z serii aptecznej ;-)

Na pierwszym miejscu jest u mnie "OCTENISEPT"



Jest to dezynfekujący płyn do stosowania na rany, błonę śluzową i skórę. Moja wersja to 250 ml.
Cena: 49,50 zł (w "mojej" aptece) - oj chyba przepłaciłam.
Ulotka w wersji pdf  tu



Płyn ten polecił mi weterynarz dla mojej kocicy (zrobił jej się jakiś syf - ranka, przy pazurku - potem powiem jak się sprawuje specyfik. Przetestuję na zwierzęciu ;-)), ale z powodzeniem mogą stosować go ludzie (czytaliście już ulotkę? - warto, bo lista do stosowania jest naprawdę długa). Ja sprawdziłam na skaleczeniu i nic, a nic nie szczypie, więc jeśli posiadacie dzieci ;-) i czasami wymagane jest czyszczenie ranki (skaleczenie, rozbite kolano czy łokieć) to naprawdę polecam.

Z aptecznej półki mam jeszcze "MORWA BIAŁA" - suplement diety.




Cena 27,00 zł (hmm.. wygląda na to, że ten produkt też można kupić taniej). 
Kilka informacji o tym preparacie tutaj
Generalnie morwa biała ma regulować poziom cukru we krwi, a co za tym idzie - brak ataków głodu itd, itp. Zakupiłam ten produkt z polecenia, zobaczymy jak się u mnie sprawdzi (za ok miesiąc powiem Wam co o nim sądzę).

Ostatni produkt, który pragnę Wam przedstawić to: "FIBRE PSYLLIUM HUSK". Jest to preparat, który ma być źródłem naturalnego błonnika. 



Cena ok 35,00 zł (zakupiłam go na allegro i dokładnie nie pamiętam kosztu, ale jestem pewna, że z przesyłką było mniej jak 40,00 zł)
Pojemność 456 g. Pod tym adresem możecie go kupić i przeczytać opis :-)
 Powiem tak... w moim życiu już kilka błonników się przewinęło, ale żaden nie działał na mnie tak jak ten. Trzeba go używać zgodnie z zaleceniem 1 łyżeczka na min 300 ml wody. Zaczyna się od mniejszej ilości i powiem Wam, że ja już jakiś czas go używam i jeszcze nie przekroczyłam 0,5 łyżeczki od herbaty na dzień. Naprawdę zapycha i poprawia trawienie ;-) Jeśli macie zamiar kupić "jakiś" błonnik to kupcie właśnie ten. Po co kupować "jakiś", jak można kupić świetny? (U mnie sprawdza się świetnie)

Znacie te produkty? A może polecacie coś z aptecznej półki, co przyda się w każdym domu?

XOXO
Kicia

I


 

niedziela, 19 lutego 2012

Boks i sporty walki

Oprócz tego, że sama staram się ćwiczyć (uprawiać sporty ;-)) to jeszcze jestem fanką wielu dyscyplin.
Numer jeden ze sportów drużynowych to u mnie siatkówka, potem piłka nożna a ostatnio i ręczna (jak tylko mogę to oglądam w tv). Lubię też inne dyscypliny: wolę sporty zimowe niż letnie, ale jak jest czas Igrzysk Olimpijskich czy Mistrzostw Świata to mogłabym się nie rozstawać z telewizorem.
Wczoraj również było, jak dla mnie, święto sportowe - walka mojego ukochanego boksera Vitalija Kliczki (spolszczam nazwisko) ;-) z Davidem Chisiora. Walka o pas federacji WBC w wadze ciężkiej (Vitalij bronił tytułu).
Oczywiście kocham obu braci Kliczko :-), ale wczoraj tylko Vitali się liczył, bo walczył :-)
 
 
 

Walka trwała 12 rund i powiem szczerze, że do końca nie byłam pewna kto wygra, chociaż oczywiście liczyłam, że mój ulubieniec :-)
I na szczęście nie pomyliłam się: Vitali wygrał na punkty, po ciężkiej i wyrównanej walce :-)

A tu jeszcze zdjęcie braci Kliczko :-)


P.S. Też oglądaliście? Macie jakieś ulubione dyscypliny?

XOXO
Kicia

piątek, 17 lutego 2012

Światowy Dzień Kota

Dziś obchodzimy Światowy Dzień Kota :-)
Jako miłośniczka tych zwierząt chciałabym prosić wszystkich ludzi, aby nie byli obojętni na losy zwierząt - wszystkich, nie tylko kotów, i w miarę swoich możliwości pomagali :-)
Teraz zimą dokarmiajmy ptaszki: bo one nas potrzebują (poniżej jedna z kilku "kupek" karmy dla ptaszków dzikich, które podkładam pod krzaki w okolicy mojego domu):

 

Jest to blog o odchudzaniu, więc przedstawię Wam jednego z moich ukochanych kotów: oto kocica Buba (czasami też wołam do niej: Tusia, Nela, Bubiś, a ostatnio Wieprzowinko ;-)), której też przydałoby się zgubić parę deko ;-)

 Zdjęcie powyżej przedstawia kota gotowego do miziania :-)



 Dziś z okazji jej święta pozwoliłam jej troszkę ze sobą poleżeć ;-)


XOXO
Kicia

czwartek, 16 lutego 2012

Tłusty czwartek

Tłusty czwartek bez pączka? Niemożliwe ;-)


I ja, mimo iż walczę z nadwagą, dziś dałam się skusić i pączki u mnie w domku się pojawiły :-)
Bo czy dbając o swoją sylwetkę, czy też odchudzając się jesteśmy skazani na całkowite odrzucenie pyszności? 
Moim zdaniem nie. Musimy tylko ustalić pewne granice, których nie będziemy przekraczali. U mnie ta granica na dziś to 2 pączki... Wiem, wiem... dużo, ale raz w roku, właśnie w Tłusty Czwartek daję sobie na pączki zielone światło :-), ale od jutra znowu zdrowe jedzenie i oczywiście bezsłodyczowe posiłki :-)

Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam pyszności - słodkości na dziś.


P.S. Też daliście się skusić na pączuszka? :-)

XOXO
Kicia

środa, 15 lutego 2012

Zima a odchudzanie

Zima to trudny okres do przetrwania dla każdego: grubego, chudego, człowieka czy zwierzaka :-)
A dla odchudzających się (moim zdaniem) to jest całkowita masakra. Bo przecież w te zimne, a teraz i śnieżne dni, chciałoby się zjeść coś kalorycznego, a będąc na "diecie" (nie lubię tak pisać, bo dieta to sposób odżywiania się) trzeba się pilnować. Nasz organizm jest tak przystosowany, że zimą gromadzi zapasy - tak na wszelki wypadek. Bo przecież nasi przodkowie nie mieli supermarketów czynnych całą dobę, a upolowanie mamuta nie zawsze było możliwe. To właśnie po nich "umiemy" przechodzić w "tryb oszczędny", a ten tryb to więcej tłuszczyku...
No ale zima ma też pewne plusy :-): sanki, łyżwy, narty (muszę kiedyś spróbować, żeby się przekonać czy to takie wspaniałe jak wszyscy mówią).
Ja od rana uprawiałam również sport zimowy: ODŚNIEŻANIE :-D




Po tym całym odśnieżaniu buciki musiały wylądować przy kaloryferze... Niestety (jak widać na załączonym obrazku) nie jest to idealne obuwie do odśnieżania ;-)



I jeszcze mały grzech... kawa rozpuszczalna... ale to ciśnienie tak spada ;-)



A na koniec: jak zawsze zima zaskoczyła drogowców... Od rana nie widziałam nawet jednej pługo-solarki :-)

A jak jest u Was? Też w te zimne dni macie większą ochotę na pizze czy coś smażonego?

XOXO
Kicia

wtorek, 14 lutego 2012

Walentynki

Nie tylko szczupłe osoby lubią to "święto". Grubaski (takie jak ja) również je obchodzą :-)
W moim przypadku nie jest to jednak huczne świętowanie, kino czy kolacja w restauracji. Jak co roku siedzimy sobie w domku oglądając ulubiony serial i jedząc pyszny, niezdrowy posiłek :-) i wymieniając się drobnymi upominkami (ale nie są to majteczki w serduszka, czy serduszkowe lizaczki. U nas dobra książka zawsze jest super prezentem)
Bo przecież kochać trzeba się przez cały rok i przez cały rok okazywać sobie uczucia.
A więc wesołych Walentynek i pamiętajcie: "Kochajmy się przez cały rok"
A oto mój niezdrowy (bo smażony) posiłek



XOXO
Kicia

P.S. Truskawki również zakupiłam, ale one będą na deser ;-)

niedziela, 12 lutego 2012

Haul ;-)

Wszyscy mają piłkę - mam i ja :-) 
Piłkę do ćwiczeń każdy z nas ma :-)


Udało mi się w końcu zdobyć "zestaw do ćwiczeń" z Biedronki (39,99 zł). Chciałam go mieć od kiedy pojawił się w gazetce. Niestety, kiedy dotarłam do "swojej" Biedronki już ich nie było. Bardzo się zasmuciłam bo to naprawdę świetna cena (piłka, pompka, taśma pilates i 2 gumowe piłeczki o wadze 0,9 kg) za taki zestaw.
Jakże się dziś ucieszyłam, kiedy zobaczyłam go w Biedronce mojej siostry (w innym mieście). Od razu powędrował do mojego koszyka i przyjechał ze mną dziś do Łodzi :-)
Piłka już jest nadmuchana - więcej zdjęć jutro (oczywiście jutro również pierwszy trening z nowym sprzętem)
A Wy macie jakieś fajne sprzęty do ćwiczeń?

XOXO
Kicia

czwartek, 9 lutego 2012

Motywacja w odchudzaniu

Motywacja to rzecz, której często nam brakuje podczas odchudzania, zwłaszcza, że odchudzanie to nie tygodniowy etap... często trwa to znacznie dłużej ( u mnie np. 2,5 roku i niestety nie mogę pochwalić się spektakularnymi efektami, mimo wyrzeczeń i ciężkich treningów. Ostatnio okazało się, że przyczyną nie jest złe odżywanie i nieodpowiedni dobór ćwiczeń, a problemy zdrowotne. Szkoda, że nasza Służba Zdrowia dopiero teraz doszukała się tych szczegółów...). No i jak po takim czasie nadal mieć w sobie siłę do dalszej walki?
U mnie różnie to bywało. Najgorsze chwile przeżywałam, kiedy mój chłopak jedząc dokładnie to samo co ja (oczywiście porcje dostawał większe), ale ćwicząc trochę mniej niż ja schudł 10 kg, a mi w tym samym czasie nawet 1 kilogram nie spadł... Jak tu się nie załamać i nie porzucić całego tego odchudzania? Wtedy naprawdę miałam chwilową odskocznię od "zdrowego życia" i myślałam sobie, że to nie ma sensu, że widocznie ja "nie umiem schudnąć" i już zawsze będę gruba (nadal jestem pączusiem), ale znalazłam coś, co całkowicie zmieniło moje podejście do całego odchudzania.
Jest to książka Diany Aden "Schudnij skutecznie i bezpiecznie"



Mam ją od 2 lat i zawsze, kiedy dosięga mnie zwątpienie i zniechęcenie sięgam po nią. Kosztowała jakieś 5 zł :-D - śmieszne pieniądze. Niby nic takiego tam nie ma, ale naprawdę zmienia sposób postrzegania całego procesu odchudzania. Nie wiem jak to opisać, ale po lekturze tej "małej", niepozornej,opakowanej w "kitową" okładkę książki coś się we mnie zmieniło - tekst w niej zawarty nastawił mnie pozytywnie i pozwolił uwierzyć, że i ja mogę schudnąć :-). Jeśli macie możliwość przeczytania tej pozycji, to naprawdę polecam.
Ja znowu po nią sięgnęłam i mam nadzieję, że z pomocą nowej Pani doktor oraz z odnowioną motywacją efekty w końcu się pojawią :-)
A jak jest z Waszą motywacją?

XOXO
Kicia

wtorek, 7 lutego 2012

Nawadnianie

Dużo informacji w internecie dotyczy diety... ale nie wszędzie piszą, że ważnym aspektem "diety" jest spożywanie odpowiedniej ilości wody.
Właśnie WODA jest ważna. Rozmawiając z moimi znajomymi czasami słyszałam, że przecież piją 10 herbat dziennie i 4 kawy, więc chyba płynów wystarczy, no i przecież zupa też jest płynna... Wiadomo, że zupa jest płynna (czasami bywa mniej płynna - zupa krem ;-) ), ale z reguły te wszystkie płyny zawierają cukry, sól itd. Kawa sama w sobie również odwadnia, dlatego we Włoszech do kawy dostaje się szklankę wody. To woda w dużej mierze "wypełnia" nasze ciała, a nie kawa czy herbata czy też inny słodzony "sok", dlatego kupujmy wodę i pijmy ją. 
Teraz niektórzy powiedzą, że woda jest niedobra, że nie są w stanie jej wypić - sama kiedyś tak mówiłam. Ale na wszystko można znaleźć sposób. Mój był taki, że rano otwierałam małą butelkę wody (najfajniejsze są te z "dziubkiem") i stawiałam w miejscu gdzie często przechodziłam lub zabierałam ze sobą. Jeśli byłam w domu to starałam się popijać łyk prawie za każdym razem kiedy mijałam butelkę. W ten sposób bardzo szybko nauczyłam się wypijać 0,5 l dziennie, potem kupowałam 0,7 ;-), a teraz nie ma problemu by 1,5 l. poszło w ciągu dnia :-). Tak samo, gdy zabierałam butlę ze sobą. Starałam się co jakiś czas sięgać po nią, by wypić łyczek :-) (oczywiście poza domem jest gorzej ze względu na ograniczona ilość miejsc, gdzie tej wody - w wiadomy sposób - można się pozbyć ;-))
Pamiętajmy też, że nie należy "napijać" się wodą, ale ją popijać. Więcej korzyści przyniesie nam popijanie małymi łyczkami wody co pół godziny niż wypicie 2 szklanek jedną po drugiej.
Kupując wodę zwracajmy też uwagę na ogólną zawartość rozpuszczonych składników i oczywiście na zawartość poszczególnych z nich. Nie zawsze te reklamowane wody są dobrej jakości: przekonałam się o tym kiedy zaczęłam czytać etykiety.
No i jeszcze jedno: pijmy wodę przez cały rok. Zimą wolimy popijać ciepłe napoje, ale nie odstawiajmy wody całkowicie na bok, bo potrzebujemy jej cały rok. A w ciepłe letnie dni, które już za chwilę nastaną nie rozstawajmy się z wodą na krok.
W moim domu zapas wody musi być:


A to tylko część ;-)

XOXO
Kicia

poniedziałek, 6 lutego 2012

Wstrętna dolegliwość

Dopadła mnie jakaś grypa żołądkowa... Od soboty nie jestem sobą... tylko marną swoją kopią. Moje treningi są aktualnie na drugim planie, a numerem jeden stały się ciepłe napoje: słaba herbatka, mięta i melisa.
Mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie, bo chcę jak najszybciej wrócić do zdrowego posiłkowania się (teraz przyjmowanie posiłków jest niemożliwe :-D) oraz treningów - w końcu mam cel, który chcę osiągnąć.
Pozdrawiam znad kubka ciepłej herbatki

XOXO
Kicia

piątek, 3 lutego 2012

Ulubione linki - wartościowe informacje

Zapewne każda odchudzająca się lub poszukująca inspiracji treningowych osoba przeszukiwała Internet w celu odnalezienie interesujących ją zagadnień. Myślę, że każdy z nas próbował coś w swoim życiu "wygooglować" ;-)
Wbrew pozorom znalezienie "w sieci" wartościowych informacji na zadany temat nie jest takie proste. Mnogość stron o takiej samej tematyce zawiera często sprzeczne informacje i jak w takiej sytuacji sobie poradzić? Jak z tego całego natłoku informacji wybrać "tą dobrą"? Jak nie dać się oszukać?
To trudne pytania, ale odpowiedź może być tylko jedna: należy używać własnego rozumu i nie wierzyć "ślepo" w to, co ktoś napisał.
Należy konfrontować nowe wiadomości z tymi, które zostały już zdobyte i na tej podstawie wyciągać własne wnioski.
Przeraża mnie to, że wielu użytkowników Internetu ślepo wierzy w to, co ktoś anonimowy napisał. Nie jest problemem za pomocą PhotoShop'a odchudzić siebie o 20 kg i zachwalać dietę na której się nigdy nie było lub preparat, którego się nigdy nie stosowało. Anonimowość pozwala nam na wiele, więc jeśli dziś napiszę, że przez miesiąc schudłam 20 kg i wstawię swoje wyretuszowane zdjęcia (bez głowy oczywiście), to znajdzie się zapewne grupa osób, która zapyta o moją cudowną dietę. Ale komu to pomoże?
Musimy pamiętać, że nic samo się nie zrobi: naczynia same się nie umyją (no chyba, że mamy zmywarkę, ale i tak ktoś musi ją zapakować i włączyć), włosy same się nie uczeszą i nie chudnie się nic nie robiąc (in. samo się nie schudnie).
Szukajmy więc wartościowych stron i nie wierzmy we wszystko, co przeczytamy w sieci.
Ja mam kilka sprawdzonych stron - tam zawsze znajdę ciekawe artykuły, fajne nowinki i niezbędne porady:
 
 
Od jakiegoś czasu zaglądam też do Mary (pisze fajnie i z sensem, więc z czystym sumieniem jej blog polecić mogę) link do Mary tu

To moje ulubione linki. Nie ma dnia, bym czegoś tam nie szukała :-)
A jakie linki Wy polecacie?

XOXO
Kicia

P.S. Moja kociczka nie lubi mrozów i zimy, więc przez większość dnia zalega na dekoderze... i wogóle ćwiczyć nie chce :D



czwartek, 2 lutego 2012

TAG nasze ulubione seriale - czyli wyznania serialomaniaczki

Myślę, że nie ma wśród nas osób, które nie oglądałyby chociaż jednego serialu w swoim życiu :-)
Nie jestem wyjątkiem i chętnie przedstawię Wam moją ulubioną piętkę - tak, tak grubaski też lubią seriale ;-). Powiem więcej - w moim przypadku seriale umilają trening (kiedy wskakuję na swój rower stacjonarny to albo oglądam serial, albo czytam książkę ;-))

Na początek podziękowania dla Mary ( link do bloga Mary ) za zaproszenie do zabawy. A oto zasady:

1. Napisz kto Cie otagował
2. Opublikuj u siebie na blogu logo taga

3. Wymień i opisz kilka swoich ulubionych seriali
4. Zaproś co najmniej 5 innych blogów

Nie ma co dłużej przeciągać, czas przedstawić moich ulubieńców:
Numer 1 to u mnie "Dexter"


Serial opowiada o życiu seryjnego mordercy, który jest jednocześnie specjalistą od śladów krwi i ojcem :-) Ciekawa fabuła - już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu.

Nie będę zapewne oryginalna pisząc, że lubię "Dr. House"


Myślę, że każdy wie o czym opowiada ten serial. Powiem szczerze, że już trochę denerwują mnie krwawe wymiociny w każdym odcinku, ale i tak będę go oglądała.

W zeszłym roku zakochałam się w "Lost"


Oglądałam odcinek za odcinkiem w każdej wolnej chwili :-), chociaż finałowy odcinek był dla mnie "bez szału" - mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodzi.

Na kolejnych miejscach może i są inne zagraniczne seriale, ale muszę wspomnieć tu o "Brzyduli" i "Na Wspólnej"



Te dwa polskie seriale umilały i "Na Wspólnej" nadal umila mi moje treningi na rowerku :-)

Do zabawy zapraszam:

Mam nadzieję, że któraś z "otagowanych" dziewcząt odpowie na mój TAG (mój blog nie jest zbyt poczytny - jak narazie :-))

XOXO 
Kicia