środa, 10 października 2012

Grycanki: propagowanie otyłości czy prezentacja samoakceptacji?

Obrazek pochodzi z tej strony, chociaż widziałam go już na wielu innych portalach. Nie ważny jest artykuł do którego doklejono to zdjęcie, a to co się na zdjęciu znajduje.
Ja widzę cztery kobiety (dziewczynka już za chwilę kobietą się stanie, więc w uproszczeniu nazywać je będę kobietami), które za chwilę będą miały ogromne problemy zdrowotne: nadciśnienie, cukrzyca, choroby kręgosłupa i stawów. 
Widzę kobiety, które swoimi gabarytami budzą w społeczeństwie skrajnie odczucia.
Część społeczeństwa mówi o tym, że pokazują one, że można akceptować nie do końca atrakcyjne i "modelowe" ciało i czuć się w nim dobrze i dobrze wyglądać, a część społeczeństwa mówi o tym, że Grycanki promują otyłość i wyrządzają tym wielką krzywdę.
Jaka jest prawda? Czy pokazywanie Grycanek w TV to promocja otyłości, czy pokazanie tego, że nie wszyscy są idealni i że ludzie są różni?
Chcecie poznać moje zdanie? Czytajcie dalej.

Zacznijmy od tego kim są Grycanki? Dlaczego są znane? Co osiągnęły, co zrobiły, że się o nich tyle mówi i tyle pisze?
Mnie nazwisko Grycan kojarzy się z lodami (swoją drogą z pysznymi lodami). Nie wiem co robią te kobiety i dziwi mnie to, że są takie popularne mimo, że oprócz lodów nie umiem powiązać ich z niczym innym. Zastanawiam się skąd nagle taki "Grycankowy boom"? Jedno jest pewne: im częściej je widziałam i o nich czytałam/słyszałam, tym mniejszą ochotę miałam na lody grycanowej produkcji... Nie wiem czy inni ludzie mieli podobne odczucia, bo przechodząc obok grycanowej kawiarni zawsze widzę sporo lodożerców ;-)

Z perspektywy osoby z nadwagą nie wiem czy one tylko udają zadowolone, czy rzeczywiście, mając sporo pieniędzy i duże gabaryty, można być szczęśliwym?
Ja dużych pieniędzy nie posiadam i moja nadwaga bardzo utrudnia mi życie. Wkurza mnie to, że mam gorszą kondycję niż moje szczuplejsze koleżanki i że nie daję rady zrobić 10 klasycznych pompek... Denerwuje mnie, że w "sieciówkach" nie mogę dostać ubrań, które by na mnie pasowały (w sensie dobrze wyglądały na mojej sylwetce) i były w rozsądnej cenie; denerwuje mnie, gdy zmuszona sytuacją (lub ogromną chęcią na coś niezdrowego) skręcam do McDonalda po 1 cheesburgera i ludzie patrzą na mnie z wyrzutem i z politowaniem, że mimo, że jestem gruba to nie umiem się opanować i "wcinam czisa"...

Dążę do tego, by być szczuplejszą. Chcę być szczuplejszą, bo nie chcę chorować w przyszłości, bo chcę wyglądać i czuć się atrakcyjnie, bo uważam, że z nadwagą i otyłością są same problemy.
Oczywiście podkreślę to po raz kolejny: dla mnie szczupła osoba to taka, która nosi rozmiar 38/40. Nie dążę do rozmiaru "0" ("zero"), bo nie mam zamiaru przypominać szkieletu ;-) a nawet myślę, że w moim przypadku osiągnięcie rozmiaru 34/36 byłoby niemożliwe :D

A co do Grycanek, to zastanawiam się czy są one tym typem "pulchnych" pań, które zaakceptowały swoje ciała i bezkrytycznie na nie patrzą? Czy może nie potrafiły się opanować w kwestii jedzenia i odkryły, że dzięki temu, że odbiegają od obecnego "kanonu piękna" mogą zrobić "karierę"?

Co do "starszych" Grycanek to mogę napisać, że świadomie decydują się na bycie "misiaczkami", jednak najmłodsza z nich jest moim zdaniem ofiarą kuchni, która gości w ich domu.
Współczuję tej dziewczynce, bo ja nigdy nie byłam najszczuplejsza (chociaż były okresy, w których wyglądałam naprawdę dobrze :-)) i wiem, jakie to trudne, kiedy w klasie jest się w tej "grubszej" połowie. Wiem, że smutno jest, kiedy dziewczyny zakładają mini, a ty nie możesz, bo Twoje uda są zbyt obfite.

Mimo, że jestem otyła nie podoba mi się to, że jedna z nich "promuje" taniec. Rozumiem, że ruch pomaga, ale wiem również to, że przy takiej nadwadze (a raczej już otyłości) jaką posiada tańcząca Grycanka kontuzja jest kwestią czasu, bo (wiem po sobie), że z aktywnością trzeba uważać i trzeba dozować ją stopniowo.Wydaje mi się, że trening tancerza jest bardzo wymagający i osoba o takim nadbagażu powinna najpierw w racjonalny sposób pozbyć się kilku kilogramów, a potem realizować swoje pasje.

Patrząc na te kobiety mam wrażenie, że z nadwagą i znanym nazwiskiem w naszej pięknej Polsce można stać się celebrytą. Może i ja z moją nadwagą powinnam zacząć wkręcać się na imprezy? Może w ten sposób zostanę zaproszona do Wojewódzkiego i może w śniadaniowej telewizji będę pokazywała jak upiec ciasto i stać się bardziej fAt?

Czy to jest promowanie otyłości? Moim zdaniem po części tak. Nie podoba mi się to, że można "nadwagą" i okrągłą buzią "zrobić karierę", że prezentując niezdrowy tryb życia można stać "sławnym". Oczywiście te kobiety pokazują nam również, że bycie grubszą niż średnia krajowa nie przekreśla możliwości bycia atrakcyjną (chociaż czasami ich stroje są, jak dla mnie, wulgarne), co może pomagać otyłym kobietom w kreowaniu własnego wizerunku.

A teraz z drugiej strony: Adele - kojarzycie?

Zdjęcie pochodzi z tej strony
Adele... Jak widać również szczupłością nie grzeszy. Również ma nadwagę i nie ukrywa tego. Mimo, iż w wielu artykułach o tej Artystce można było przeczytać, że wiele osób namawiało ją do odchudzania ona pozostała sobą.
Czuje się ze sobą dobrze, nie przeszkadza jej tusza i akceptuje swoje ciało takim jakie jest.
I teraz pytanie czy Ona promuje niezdrowy tryb życia? Czy można o niej powiedzieć to samo co o naszych Paniach Grycankach?
Moim zdaniem nie. Wiem, że Adele uzależniona jest (lub była do niedawna) od nikotyny, jest otyła, ale nie pokazuje światu, że jest to ekstra - takie mam odczucie.
Nie mówi nikomu fajnie jest palić i być grubszym niż reszta społeczeństwa. Swoim głosem oczarowała miliony i muzyka jest dla niej ważna, a nie pokazywanie się na kolejnej imprezie. Czy widzieliście/czytaliście wywiad z Adele, gdzie dziennikarz pyta właściwie tylko o jej tuszę (jak w przypadku Grycanek)?
Adele to Artystka jakich teraz mało (dla mnie jest taką osobą). Na swój sukces ciężko pracowała i nie stała się sławna dlatego, że nie chce jej się zacząć odchudzać.
Dla niektórych może być propagatorką otyłości. Dla mnie osobiście i prywatnie jest ikoną stylu. Na niej mogę się wzorować, bo ona pokazuje jak wyglądać pięknie i kobieco w rozmiarze XXL. Nie jest przy tym wulgarna.

Nie jestem pewna, czy mój przekaz będzie dla Was jasny. Nikogo nie chcę obrazić, pragnę wyrazić tylko swoje zdanie.

Długo zastanawiałam się nad tym, czy opublikować ten post, bo jest dość kontrowersyjny. Jak już kiedyś napisałam "cienka jest granica między propagowaniem czegoś, a prezentowaniem własnego zdania".
 
Pozdrawiam
Kicia








18 komentarzy:

  1. Moim zdaniem bardzo dobry post.

    Grycanek nie lubię, swoim postępowaniem robią wiele złego. Najbardziej mnie rozbawiło, jak mama Grycanka mówiła, w którymś programie, że przecież u niej się zdrowo jada w domu :D

    Adele lubię i mam podobne odczucia do Twoich. Ale o niej gazety coś donosiły, że niby schudła co nieco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schudła po operacji ;-) Ostatnie zdjęcia jakie widziałam prezentują Adele taką jak zawsze: piękną i "puszystą" ;-)
      Zdrowe jedzenie to pojęcie względne... A Grycanki budzą we mnie niechęć - czyli mamy takie same zdanie :-)

      Dziękuję

      Usuń
    2. Aha, ja nie śledzę Adele aż na tyle, żeby wiedzieć takie rzeczy ;) Tylko właśnie skojarzyło mi się, że gdzieś widziałam nagłówek, że schudła.

      Jak widać bardzo względne :D

      Usuń
    3. Miała operację strun głosowych czy jakoś tak i potem nie mogła jeść ;-)
      Ja w zeszłym roku miałam wycinane migdałki podniebienne, też jeść nie mogła i nic nie schudłam :D

      Usuń
    4. Aaa, to coś też słyszałam o tym, w sensie o operacji ;)
      No cóż, mam wrażenie, że celebrytom wszystko łatwiej przychodzi ;)

      Usuń
  2. Oglądałam ostatnio wywiad z mamą Grycan i ona jest zadowolona z tego, jak wygląda, mówiła, że była szczuplejsza i czuje się wtedy gorzej. Hmm no nie wiem, jej córki na pewno gorzej będą się czuły z chorobami cywilizacyjnymi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aleś się rozpisała :P

    Wg mnie lubimy tych, których cenimy. Ale żeby móc cenić kogoć, to wcześniej ta osoba musi się wykazać czymś więcej niż bogactwem i zakupami w Mediolanie... I właśnie dlatego lubię Adele i nie będę jej oceniać. Co do Grycanek - to ich życie i ich zdrowie, a każdy ich obserwujący swój rozum ma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swój rozum, ale moim zdaniem robienie z nich "gwiazdek" to lekka przesada...

      Usuń
  4. Również podzielam Twoje zdanie.
    Są osoby, które na własne życzenie doprowadziły się do otyłości... i trzy rzeczy teraz:
    1. są chore, ale na swój sposób dążą do schudnięcia/wyzdrowienia
    2. robią z siebie pseudogwiazdki w swoim otoczeniu
    3. akceptują swój stan i nic z nim nie robią

    Adele bym zaliczyła do 3 kategorii (nie lubię tego robić! br! ale chcę wyjaśnić o co mi chodzi :D ), a Grycanki do 2 kat. Ty się zaliczasz do pierwszej :)
    1 jest najlepszą wersją, 3 - dla mnie w jakiś sposób godną podziwu, a 2 - najczęściej wyśmiewam. Tyle w temacie ode mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny post. Jestem chyba jedyną osobą na świecie, której nie smakują lody od Grycanów :) Spróbowałam ich raz i nie zamierzać zrobić tego ponownie. A jeśli chodzi o Grycanki i promowanie przez nie otyłości, wydaje mi się, że nie za bardzo im to wychodzi. Zresztą wystarczy poczytać na Pudelku komentarze na ich temat - większość ludzi zwyczajnie się z nich śmieje, więc efekt jest chyba odwrotny :) Próbują przekonać nas do tego, że otyła osoba też może wyglądać seksownie - zakładają na siebie modne, wyzywające ubrania, ale mimo wszystko wyglądają w nich źle. Bardzo źle. Bo one nie są pełne i kuszące, tylko zalane tłuszczem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pisania komentarzy pod artykułami, to moje zdanie jest takie, że jednak Ci, którzy są "na nie" chętnie wypowiadają swoje zdanie niż Ci, którym jest to obojętne lub się podoba.
      Co do ich ubioru to jednak z perspektywy osoby grubej nie mogę zgodzić się z Twoim zdaniem.
      Oczywiście niektóre z ich "kreacji" wyglądają źle, wulgarnie itd, jednak mama Grycan w większości przypadków wygląda całkiem dobrze jak na kobietę jej gabarytów. Ja na nie patrzę z perspektywy osoby, która sama ma problem z wagą i z doborem ubrań i muszę przyznać, że czasami zaskakuje mnie pozytywnie ich ubiór.

      Usuń
    2. Nie wiem jak odbierają je inni ludzie, jednak mi one kojarzą się z obciachem i chyba nigdy nie będą ikonami stylu, jak na przykład wspomniana przez Ciebie Adele. Jeśli chodzi o ich ubrania, to oczywiście zgadzam się z Tobą - zawsze są modne i bardzo ciekawe i faktycznie, Marta Grycan bardzo często ubrana jest z klasą, elegancko i kobieco. Pisząc, że wyglądają źle, miałam na myśli raczej jej córki, zwłaszcza tę tancerkę - nieważne co by na siebie nałożyła, jej nadwaga i tak odciągnie wzrok nawet od najlepszej kreacji... Swoją drogą dziwię się, że mama Grycan, choć najstarsza, jest najszczuplejsza z całej czwórki...

      Usuń
  6. Moim zdaniem Grycanki trochę przesadzają:) za to Adel bardzo lubię;)

    OdpowiedzUsuń
  7. fakt, nie zdrowego trybu zycia to one pewnie nie prowadza i to, ze propaguja otylosc, nie jest niczym fajnym. co do lodow - to jest firma ich dziadka, ona nie maja z tym nic wspolnego. zreszta ciezako uwierzyc, ze to tylko lody mialyby powodowac otylosc.a adel jest ekstra, bo ekstra spiewa i to ile wazy nie ma nic do rzeczy ;)

    OdpowiedzUsuń