środa, 29 maja 2013

Do zobaczenia :)

Robię czterodniowy odwyk od komputera :)

Do zobaczenia w poniedziałek w podsumowaniu miesiąca MAJA :)

Miłego weekendu i niech pogoda nam sprzyja :)

P.S. Dziś uzupełniłam swoją rozpiskę i zgodnie z nią 30 minut bez przerw na marsz wykonam 16 lipca :)

A w najbliższą niedzielę będzie czas mierzenia i fotografowania sylwetki... Ciekawe czy pojawią się jakieś spadki w centymetrach :)

Jeszcze raz Do Poniedziałku!

wtorek, 28 maja 2013

28.05: Zakupy lidlowe :)

Dziś krótki i bardzo wyluzowany temat. Bez zbędnej spinki, bez długiego wstępu przedstawiam Wam moje kosmetyczne zdobycze z Lidla: lakier do paznokci (nr. 9 "Neon Coral) oraz 2 (dwie) szminki (nr. 9 "Neon Coral" - mam nadzieję, że będzie ładnie pasowała do lakieru oraz nr. 14 "Tender Apricot"). Cena każdego kosmetyku to 5,99 zł.








Cena nie zabija, więc nawet jeśli szminki się nie sprawdzą to nie będę żałowała :)
Jutro pierwszy test lakieru - ciekawe jak się sprawdzi.

A Wy kupujecie kosmetyki "Cien"? Macie może jakieś perełki?


Na koniec jeszcze nominacja od http://zoltegerbery.blogspot.com

1. Jak widzisz siebie za 5/10 lat?
Nie zastanawiałam się nad tym co będzie za 5, czy 10 lat. Wszystko wokół mnie zmienia się tak dynamicznie, że czasami nie wiem co będzie jutro, a co dopiero za 10 lat :D

2. Ulubiona forma aktywności?
Właściwie lubię każdy rodzaj aktywności fizycznej: od koszenia trawy po bieganie czy jazdę rowerem. Ale chyba trening siłowy i bieganie (szuranie) to coś, co sprawia mi największą radość :D

3. Najpiękniejsze słowa jakie usłyszałaś/zdarzenie jakie utkwiło Ci w pamięci?
Jest wiele takich słów czy zdarzeń, które pamiętam, ale chyba najbardziej w pamięci utkwił mi telefon od mojej siostry, kiedy powiedziała mi: "Cześć! Właśnie urodziłam!" To było NIESAMOWITE!!!

4.Co lubisz w sobie najbardziej?
Najbardziej lubię moje kostki i moje piękne, malutkie uszy :)

5. Jaki jest najczęstszy błąd jaki popełniasz będąc na diecie?
Nie popełniam błędów, bo moja dieta jest zbilansowana, dzięki czemu nie mam "zachcianek" i napadów głodu itd. Mogę mieć jedynie zastrzeżenia do rozkładu b/t/w w posiłkach, ale staram się jak mogę, by wszystko było w porządku. Uważam również, że raz na jakiś czas "coś słodkiego" musi się w diecie znaleźć, bo wtedy jest łatwiej (mi jest łatwiej) wytrwać.

6. Z czego jesteś dumna jako kobieta, która odważyła się zmienić swoje życie na lepsze?
Nie wydaje mi się, że "jestem kobietą, która odważyła się zmienić swoje życie na lepsze". Po prostu dojrzałam i zrozumiałam, że odpowiednie odżywianie i aktywność fizyczna wpływają na jakość życia, więc staram się, żeby była ona jak najwyższa :)

7. Uczysz się języków obcych/ a może już jakiś opanowałaś (jaki)?
Nadrabiam zaległości i staram się ogarnąć angielski :)

8. Co Cię denerwuje w ludziach/ dzisiejszym świecie najbardziej?
Zawiść i zazdrość oraz "szybkość" życia.

9. Jak spędzasz wolny czas?
Wszystko zależy od "okoliczności". Czasami jest to aktywny wypoczynek (np. wycieczki rowerowe), czasami mam ochotę "leżeć i nic nie robić", czasami grillujemy, czytamy książki leżąc na trawie itd :)

10. Ulubione danie?
Chyba spagetti :)

11. Miejsce, które chciałabyś odwiedzić.
Mauritius :)

A teraz pokażę Wam, że jestem PRAWDZIWYM BIEGACZEM :D - dziś biegałam w deszczu i błocie (sama siebie nie poznaję):


Widać błotko :) - zdjęcie już po bieganiu robione pod daszkiem (dlatego jest sucho)... No i oczywiście nogi jak serdelki... Chyba nigdy nie nauczę się jak trzeba trzymać ten aparat, żeby nogi wyszły korzystnie.

Pozdrawiam,
Ewa :)


poniedziałek, 27 maja 2013

Zabiłam je :D

Jestem o rok starsza, a mam wrażenie, że nic się nie zmieniło :) nie licząc oczywiście weekendowego szaleństwa: kebab, ciastko z kotem i kawałek tortu. Powiem szczerze, że zwykle w urodziny swoje i mojego partnera zjadałam duuużo więcej. Sama jestem w szoku, że nie poprosiłam o dokładkę tortu :). Ale jest to doskonały przykład, że od słodyczy można się "odzwyczaić". Po ciastku poziom zasłodzenia był taki, że przez pół dnia nic więcej nie zjadłam, bo kompletnie nie miałam na nic ochoty.

A teraz tłumaczę się kogo i jak zabiłam :)...

Pamiętacie mój ostatni post z zakupami biegowymi? Zachwalałam tam Kalenji (oczywiście nic w tej kwestii się nie zmieniło), ale ostatnio (w niedzielę) założyłam po krótkie przerwie moje Kaptereny... Patrzę na nie i oczom nie wierzę... 
"Coś prześwituje... Co tam jest...? Jak to się tam dostało...? O jej... Będzie mnie uwierało w stopę... Cholera jasna! I jak ja mam biec (tzn. szurać)?!"
Schylam się więc, by w przybliżeniu zaobserwować "to coś"... i SZOK :D
"O jej! Przetarłam siateczkę w butach biegowych :] zabiłam moje buty do biegania :-(... ... ... :D - jestem PRAWDZIWYM BIEGACZEM!!!"

W cudzysłowach umieściłam moje "przemyślenia" :D

Po dwóch sezonach biegowych (u mnie sezon trwa od wiosny do jesieni) siateczka w Kapterenach nie dała mi rady... w sumie nie ma się co dziwić - w końcu stosunek długości stopy do masy ciała w moim przypadku jest dość imponujący :D Chciałam jeszcze dodać, że da się w tych butach dalej biegać, bowiem "dziurka" jest niewielka. Dobije je z radością:), a być może jesienią będę musiała zaopatrzyć się w kolejną parę butów do biegania :) i nie jest mi przykro z tego powodu :D, bo jak wiadomo: butów i torebek nigdy zbyt wiele :)

A tutaj możecie zobaczyć moje brudaski Ekideny i Kaptereny z zaznaczonym miejscem przetarcia :)


Moje nogi na zdjęciu numer 2 wyglądają jak serdelki... No nic :D następnym razem może uda mi się lepiej ustawić aparat :D

Miłego wieczoru!

EDIT: Trochę słabo widoczne to miejsce przetarcia... Obiecuję poprawę :D

sobota, 25 maja 2013

Dziś są...

Dziś są 
MOJE URODZINY :)
Zaszalałam z tej przyczyny:
zjadłam ciacho i kebaba...
Będzie ze mnie wielka baba :)


Nie zapominajmy o małych przyjemnościach :)
Dziś (jak wynika z "wierszyka") pozwoliłam sobie na urodzinowe ciacho i w ramach obiadu zakupiliśmy kebab w bułce :)
MNIAM.  Nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłam takie rzeczy :) Ale muszę od razu powiedzieć, że zjedzenie ciastka było dla mnie prawie niemożliwe i połowę zostawiłam na jutro... Podobnie jest z kebabem (czeka w lodówce na odgrzanie...)

Pamiętajcie o małych przyjemnościach i o tym, że nawet podczas odchudzania można sobie pozwolić na "małe co nieco" (jak Kubuś Puchatek).

Teraz oglądamy mecz i życzę sobie, żeby "nasi" wygrali.
Do boju Borussio Dortmund!!!

A teraz czas na zdjęcia :)

Ciacho (oczywiście z kotem):





(wybaczcie jakość zdjęcia, ale ręka mi się trzęsła :D)

No i małe niespodzianki: kwiatek i skarbonka (bardzo przypomina mi moją Bubsię)





A to nie koniec świętowania, bo jutro swoje urodziny będzie obchodził mój A. :)

Wracam do kibicowania :)
Miłej niedzieli!

piątek, 24 maja 2013

Imprezowo :)

Czeka mnie imprezowy weekend :)
Bardzo się cieszę :)

W niedzielę zdam relację :)

Do przeczytania!

poniedziałek, 20 maja 2013

20.05: Biegowe zakupy

Witam!!!

Dziś przyjemny wpis dotyczące mojego osobistego ekwipunku biegowego.

Nie ma na co czekać: ZACZYNAMY!

Na początku napiszę, że nie należę do osób, które lubią "markowe" rzeczy. Podczas zakupów zwracam uwagę na jakość i opinię innych użytkowników oraz cenę produktu, bo lubię porządne rzeczy, a marka jakoś szczególnie mnie nie obchodzi :)

Kiedy 3 lata temu postanowiłam, że spróbuję biegania miałam tylko buty Reeboka :) i żadnego "profesjonalnego" wdzianka.

Bardzo szybko okazało się, że o ile bez profesjonalnych ubrań można "biegać", to bez odpowiednich butów jest to dość trudne, ale nie niemożliwe. Moje pierwsze buty do biegania były "firmówkami" Reeboka. I były to buty, które kompletnie się nie nadawały do uprawiania tego sportu. Niby podeszwa z "amortyzacją", niby wszystko ok, ale jednak komfort użytkowania tego obuwia nie był najwyższy :) Coś w nich nie grało.

Moje następne buty do biegania to Kapteren 50:

To są buty dzięki którym pokochałam bieganie.  
To są buty, w których biegałam przez 2 sezony (czyli 2 x wiosna, lato, jesień) :) i nadal są w stanie idealnym. Oczywiście nie licząc brudu, który się na nich osadził.
Uprzedzę od razu pytanie i odpowiem: Tak, piorę buty do biegania :D
Koszt takich butów to 89,99 zł. Uważam, że są warte swojej ceny i poleciłabym je każdemu, kto poszukuje butów do 100 zł.
Dodam tylko, że biegałam w nich zarówno w lesie jak i po chodnikach / ulicach i w każdych warunkach sprawują się wspaniale. Są całkiem lekkie, dobrze trzymają się nogi.

W tym roku jednak postanowiłam "przetestować" "przyrodnie rodzeństwo" Kapterenów, czyli Ekiden 50 również "firmy" Kalenji.


Ekideny są lekkie, przewiewne i WSPANIAŁE :) Od kiedy "wybiegłam" w nich pierwszy raz nie założyłam innych butów na trening :)
W gruncie rzeczy biega mi się w nich chyba nawet lepiej niż w Kapterenach. Kosztowały 59,99 zł i było to najlepiej zainwestowane 60 zł :)
Jedyny minus to ich kolor - brudzą się niemiłosiernie :), ale jestem w stanie to im wybaczyć, bo komfort biegania jest niesamowity.
Gdybym teraz miała wybrać: Kapteren czy Ekiden to wydaje mi się, że sięgnęłabym po (tańsze) Ekideny.

Pamiętajcie, że mówi to osoba z dużą nadwagą.

Moja ostatnia para butów do biegania to New Balance :)  Mam dokładnie te.





Kupiłam je, bo bardzo mi się spodobały. Nie czytałam o nich żadnych opinii, nie porównywałam cen. Miałam "ciężki" okres i chciałam sobie poprawić humor. Buty kosztowały mnie 169,99 zł w Decathlonie w promocji. Są to najdroższe buty, jakie aktualnie posiadam (nie licząc skórzanych zimowych kozaków) i jestem z nich bardzo zadowolona.
Co prawda nie używam ich do biegania - trenuję w nich w domu :)
I muszę przyznać, że są to najlepsze buty jakie miałam do "siłowego". Nogi nie ślizgają się, czuję się w nich pewnie, a do tego ich kolorystyka sprawia, że bardzo chce mi się ćwiczyć :)
Uwielbiam je i póki co używać będę tylko w warunkach domowych :)

I na koniec moja nowa koszulka:



Oczywiście Kalenji. Zakupiona w Decathlonie za zawrotną sumę 39,99 zł :) Używam jej stale, jest miękka, delikatna, wygodna i nie przykleja się do spoconego ciała. A do tego jest na prawdę śliczna. Kiedyś biegałam w zwykłych, bawełnianych koszulkach, ale te są naprawdę rewelacyjne, a do tego niezniszczalne. A oto dowód:

Oto koszulka kupiona w ubiegłym roku na wiosnę. Prana 3 razy w tygodniu zarówno ręcznie, jak i w pralce. Używałam jej od wiosny do jesieni i nie widać żadnych śladów użytkowania.

A na koniec coś śmiesznego:


Oto moje oryginalne KUBOTY :D zakupione za 7,99 :D. Musiałam je mieć :D

Pozdrawiam :)


niedziela, 19 maja 2013

19.05 - Podsumowanie tygodnia

Drugi tydzień intensywnych treningów dobiegł końca. W sumie jestem całkiem zadowolona z postępów jakie udało mi się poczynić.
Od jutra zwiększam obciążenia przy siłowym i cały czas dążę do tego, by w końcu biegać bez przerw na marsz przez 30 minut. Dziś przeszłam na (7 min biegu/3 min marszu)*3. Teoretycznie powinnam na ten rozkład poświęcić 4 treningi, ale zobaczymy jak to będzie. Nie chcę bowiem za bardzo obciążać stawów, a dziś czułam bardzo nogi :D
Wolę bowiem dłużej "pobiegać" w ten sposób, niż rozwalić sobie kolana, albo zniechęcić się do treningów (chociaż to jest już chyba nie możliwe :-) )



Wyżej przedstawiam Wam moją rozpiskę treningów. Do MC oraz Push Press używam długiego gryfu (7 kg), a do wiosłowania i przenoszenia sztangielki krótkiego (1 kg). Do pozostałych wolnych "gotowych" ciężarków ;)

Jutro znowu trening A ale z innymi obciążeniami. Zobaczę więc ile powtórzeń będzie w serii :) bo tą część ustalania strategii treningowej  najlepiej oceniać w trakcie ;)

W sobotę byłam na ślubie mojego przyjaciela i było wspaniale. Cudowanie jest patrzeć na dwoje zakochany w sobie ludzi, tym bardziej, że zdaniem wszystkich naszych bliższych i dalszych znajomych ta para IDEALNIE do siebie pasuje.

Z tego miejsca raz jeszcze "NAJLEPSZEGO NA NOWEJ DRODZE ŻYCIA!"

I na koniec jeszcze kilka zdjęć: "po ślubne" lody (jako kierowca nie mogłam wypić zdrowia Młodej Pary i zadowoliłam się lodami) oraz pierwsze w tym roku moczenie nóg w jeziorku :)

 




I na koniec przedstawiam Wam moje ulubione buty treningowe ostatnich 2 miesięcy:





Miłego wieczoru i do jutra! 

środa, 15 maja 2013

15.05

Na dziś zaplanowałam post o innej tematyce, ale chciałabym wszystkim przypomnieć o regularnych treningach, bo przynoszą one efekty!

Wczoraj był dzień "biegowy" i znowu pokonałam swój rekord :)
W 30 minut przebiegłam / przemaszerowałam 3,51 km ^^, czyli o 100 m więcej niż ostatnio :D
Może wydawać się to niewielką, nic nie znaczącą odległością, ale dla mnie to "Everest"... albo co najmniej "Rysy" :D

Siłowy wykonany na 110% :D

Jest siła, jest moc, są "stejki" i nie ma lipy!

A na koniec chciałam jeszcze dodać, że Ewa Chodakowska wraca do "telewizji śniadaniowej". Tym razem będzie w weekendowych wydaniach Dzień Dobry TVN - jestem ciekawa jak to będzie wyglądało :)

I jeszcze kilka ujęć z powrotu z ostatniego weekendu:







I jeszcze mój ostatni zakup...


Jestem uzależniona od gadżetów z kotami :D Jak zobaczyłam w Pepco ten T-Shirt za zawrotną cenę 9,99 zł musiałam go zakupić :D - nawet jeśli miałaby to być moja domowa koszulka... Tym bardziej, że te koty swoimi minami przypominają minę mojej kocicy jak coś przeskrobie i udaje, że to nie ona :D

Do piątku!
I nie zapomnijcie o jutrzejszym treningu - u mnie będzie to marszobieg!


poniedziałek, 13 maja 2013

13.05

Wróciłam z wyjazdu, ze spóźnionej "majówki"!
Trochę odpoczęłam, starałam się trzymać "dietę", ale niestety popcorn podczas X Factor mnie skusił i pokonał ;). Na szczęście nie zjadłam tego "świństwa" za dużo ;)

Jestem z siebie dumna, bo w niedzielę udało mi się "pobiegać", a żeby tego było mało to był to najlepszy bieg (a dokładnie marszobieg) tego sezonu: 3,40 km w 30 minut :)

Jutro wybieram się zrobić badania, więc uciekam już do łóżka.

Trening siłowy oczywiście wykonany na 110%

Powodzenia i do środy!

P.S. Jutro oczywiście kolejny dzień z marszobiegami.

piątek, 10 maja 2013

Podsumowanie tygodnia

I. DIETA

Cały tydzień czysta micha ;). Jestem z siebie dumna. Oczywiście zawsze znajdzie się coś do poprawienia, ale z każdym tygodniem jest coraz lepiej (chodzi o kaloryczność posiłków, rozkład b/t/w itp.). Jako nałogowy lodeżerca najbardziej cieszy mnie to, że w te gorące dni udaje mi się powstrzymać przed zakupem tych pysznych bomb kalorycznych :D


II. TRENING
Wszystko, co zaplanowałam do tej pory, wykonałam zgodnie z planem: były 3 treningi siłowe oraz 2 marszobiegi. 
Pozostał mi jedynie zaplanowany na weekend marszobieg. Mam nadzieję, że uda mi się go wykonać, bo wyjeżdżam... a wiadomo jak to jest z treningami, jak nie jest się "u siebie". Mówisz "muszę pobiegać", a rodzina (moja rodzina): "bez przesady i tak nie schudniesz :D, lepiej posiedź i porozmawiajmy jeszcze bo rzadko się widzimy." Tak czy inaczej zabieram ze sobą "zestaw do biegania", czyli buty, spodenki (w których nadal wyglądam jak parówka) oraz stanik sportowy i koszulkę :)

III. Moje odczucia czyli ogólnie o mijającym tygodniu

Wydaje mi się, że w niektórych ćwiczeniach powinnam zwiększyć obciążenie i jednocześnie zmniejszyć liczbę powtórzeń.Widzę, że z dnia na dzień staję się silniejsza i cieszy mnie to.
Chciałam jeszcze zauważyć tutaj, że treningów nie trzeba zmieniać często. W sumie ten zestaw ćwiczeń siłowych z krótszymi i dłuższymi przerwami wykonuję od października i nadal widzę postęp.
Teraz chcę tym zestawem dojść do 42 kg w MC :D, a potem zobaczymy :D Myślę, że za 8 tygodni uda mi się osiągnąć zamierzony cel.

Największe problemy mam jeszcze z posiłkami (czy to się nigdy nie zmieni? Ileż razy już to pisałam...)

I na koniec mały kosmetyczno - sportowy "bonus":

Zapewne jak każda dziewczyna / kobieta używam antycellulitowych kosmetyków. I właśnie zakończyłam miesięczną kurację preparatem firmy Nivea - ujędrniającym żelem antycellulitowym:


 

Niby po  3 tygodniach stosowania "oznaki cellulitu są wyraźnie zmniejszone...". No niestety, u mnie takie coś nie miało miejsca. Moim zdaniem nic się nie zmieniło i moje nogi wyglądają dokładnie tak samo, jak w czasie kiedy używałam balsamu Palmer's, czyli cellulit jaki był taki jest :D

Teraz do testów wybrałam Ziaja reduktor cellulitu. Zobaczymy jak będzie po miesiącu stosowania:



Przepraszam za jakoś zdjęć, ale robiłam je w pośpiechu, bo przed wyjazdem chciałam jeszcze pozbyć się pustego opakowania po "Niveice" :D

Miłego i wesołego weekendu :)

Do usłyszenia / zobaczenia w poniedziałek :)

środa, 8 maja 2013

Kicia gotuje: jajecznica

Dziś prosty i zaskakująco smaczny przepis na jajecznicę :D

Mogłoby się wydawać takie proste danie i w ogóle o co chodzi, ale muszę podzielić się z Wami moim ostatnim mega odkryciem, a mianowicie jajecznica ze szpinakiem :D



Na masełku delikatnie zeszkliłam drobno pokrojoną cebulkę i dodałam pokrojone w ćwiartki pomidory koktajlowe. Kiedy "woda", która wyciekła z pomidorków wyparowała dodałam szczypiorek i szpinak. Po 2 minutkach dodałam 2 jaja i odrobinę soli i oto jaki efekt uzyskałam :)

Piszę o mojej jajecznicy, bo szukałam sposobu na to, by zjadać szpinak i chyba go znalazłam!

Nie wiem jak wyglądają Wasze doświadczenia ze szpinakiem, ale moje do czasu jajecznicy nie były zbyt przyjemne ;) tzn. dania, które udało mi się spróbować były (delikatnie mówiąc) OHYDNE!  nie licząc "rolady" z łososiem wędzonym, jakimś serkiem i szpinakiem.

Ale o co chodzi z tym szpinakiem i dlaczego tak bardzo chciałam "nauczyć się" go jeść?

Myślę, że poniższa tabelka wszystko wyjaśni:

Wartości odżywcze w 100g szpinaku:
Składniki pokarmowe Witaminy Składniki mineralne
woda 91 g witamina A 0,046 mg magnez 79 mg
energia 23 kcal witamina B1 0,078 mg fosfor 49 mg
błonnik 2,2 g witamina B2 0,189 mg żelazo 2,71 mg
białko 2,86 g witamina B6 0,195 mg sód 79 mg
tłuszcze 0,39 g witamina C 28,1 mg wapń 99 mg
węglowodany 3,63 g witamina PP 0,724 mg potas 558 mg


Szpinak to jedna wielka bomba witaminowa, więc dobrze by było czasami po niego sięgać :)

A może Wy macie jakieś sprawdzone przepisy na danie ze szpinakiem?

Pozdrawiam,
Kicia

A na koniec ponownie Die Antwoord:




poniedziałek, 6 maja 2013

Wielki powrót

Po raz kolejny wracam do Was i mam nadzieję, że tym razem na dłużej :)

Zaczął się MAJ - mój ulubiony miesiąc w roku. I mimo, że początek miesiąca nie napawał optymizmem (ze względu na pogodę) to mam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej :D.

Niestety znowu miałam przerwę w treningach: dopadło mnie jakieś "przeziębienie". Właściwie nie wiem jak to nazwać, bo na antybiotyk się nie "łapałam", a inne dostępne preparaty nie pomagały. I w ten sposób z zapchanymi zatokami i łzawiącymi oczami, kaszlem i opryszczką na ustach musiałam "przeczekać" chorobę, a nie było to przyjemne.

Od dziś wracam do regularnych treningów, ale o tym napiszę dziś wieczorem... Ten post będzie edytowany ;)

EDIT:

Moje treningi siłowe przez kolejne 2 tygodnie nie ulegną zmianie. Przez chorobę odpuściłam tydzień treningów i teraz muszę nadrobić zaległości. W związku z tym kolejne dwa tygodnie będą wyglądały dokładnie tak jak opisałam tutaj.

W ramach aerobów nadal będę uprawiała marszobiegi z rozkładem 5 min biegu/2,5 min marszu.

Przerwa w treningach zgodnie z rozpiską będzie wypadała raz w sobotę, raz w niedzielę.

Wczoraj zrobiłam zdjęcia swojej sylwetki i mam nadzieję, że zdjęcia, które zrobię za miesiąc pokażą jakąś różnicę. Postanowiłam, że zawsze w pierwszą niedzielę miesiąca będę robiła zdjęcia swojej sylwetki po to, by się motywować.
Mam nadzieję, że w ten sposób będę w stanie jeszcze mocniej spiąć poślady ;)

A na koniec niezła nutka:


Z każdym dniem coraz bardziej kocham DIE ANTWOORD :D