Nie było mnie chyba tydzień, teraz czas, bym się z tej nieobecności wytłumaczyła.
Po pierwsze nagły i niespodziewany wyjazd (miałam 30 minut, by się spakować). I wszystko byłoby dobrze i pojawiałabym się na blogu codziennie, ale podczas tego wyjazdu zostałam "zainfekowana" ;-). Niektórzy mówią na to "grypa żołądkowa" inni nazywają "jelitówką", a ja nazwę to tak: prawie wyplułam żołądek przez nos... to był straszny czas i do tego temperatura...
Jak zapewne się domyślacie ćwiczeń nie było. Dopiero wczoraj wcieliłam swój plan w życie (trening siłowy), ale nadal nie jestem w formie po tym "zatruciu". Dziś usiłowałam "marszobiegać", ale też lekko nie było. Mam nadzieję, że do końca tygodnia wrócę do pełni sił, a teraz zastanawiam się nad lekkimi obiadami...
Może macie jakieś fajne pomysły na lekkie obiadki przed treningowe?
XOXO
Kicia
wracaj do zdrowia :* a w ramach obiadu proponuję warzywa - fasolkę szparagową czy brokuła, zapychają na kilka godzin :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-) A w ramach obiadu potrzebuję czegoś bardziej konkretnego: w końcu nie gotuję tylko dla siebie. A obiad bez mięsa to "nie obiad" :D
Usuń