środa, 8 sierpnia 2012

Jeszcze słów kilka o "diecie"

Przeglądając stare gazety codzienne natknęłam się na artykuł z serii "jak jeść, by na wakacjach nie zaprzepaścić swoich dotychczasowych starań o zgrabną sylwetkę".
Oczywiście z zainteresowaniem zabrałam się za analizę tegoż oto tekstu. Przeczytałam cały artykuł, obejrzałam załączony obrazek i powiem szczerze, że doznałam niewielkiego szoku. 
O ile w miarę (PODKREŚLAM: W MIARĘ) sensownie sklecono sam tekst, o tyle obrazek mnie zabił. Sami zobaczcie:


Teraz streszczę artykuł: jedz 5 posiłków, ograniczaj alkohol (na wakacjach ;-)), ruszaj się, pilnuj kalorii. I właśnie tego ostatniego doczepić się muszę... Widzicie tą tabelkę? Co jest na pierwszym miejscu? Oczywiście nadmorska przekąska numer jeden czyli FRYTY... W samym artykule też napisano, że jeśli ma się ochotę na porządny posiłek, to można wpleść do niego fryty...
I gdzie tu sens? Po co pisać takie artykuły, skoro nie zwraca się uwagi na rozkład b/t/w oraz składników odżywczych w posiłkach i pisze się, żeby sobie frytule do obiadku dokładać...
Gdybym była całkowitym laikiem i wierzyła we wszystko co w gazetach piszą to pewnie bym sobie pomyślała tak: "Kocham frytki, a one mogą pomóc mi schudnąć. Będę na wakacjach jadła 4 porcje frytek dziennie i schudnę na 100%, bo kalorii to nie będzie aż tak wiele". Ale z jakimi konsekwencjami? O tym już nic nie napisano.
Wielu ludzi może sobie też pomyśleć tak: w sumie fryteczki i łosoś tyle samo kalorii, ale frytki kupię za 5 zeta, a łososia za "piataka" w życiu nie dostanę. Super więc ekonomicznie będzie, a te frytki nie są aż tak kaloryczne jak się o tym mówi...
I teraz moje spojrzenie na to całe odżywianie: kalorie nie są najważniejsze. Oczywiście ważne jest, by pewien "pułap kaloryczny" trzymać, ale kochani moi Czytelnicy, zwracajmy uwagę na wartości odżywcze jakie dane posiłki w sobie niosą. Hamburgery, frytki, czipsy, zapiekanki czy hot dogi... kto z nas nie lubi takich przekąsek?  Ale w walce o ładniejszą sylwetkę oraz zdrowe życie do "setki"  ważne są nie tylko kalorie, ale również "wartościowość" posiłków.
Denerwuje mnie, gdy widzę takie teksty. Nie powinno być tak, że tego typu rady pojawiają się w ogólnodostępnej, codziennej prasie. Przecież dostęp do niej mają nie tylko osoby dorosłe, ale również małoletnie, które zamiast doczytać coś, zgłębić wiedzę na zadany temat wierzą ślepo w to, co im pasuje. Pasuje im dieta Kopenhaska - stosują, pasuje "Dukan" od razu się zabierają, bo "na tych dietach szybko schudniesz 20 kg". Podpasuje artykuł, w którym piszą, że porcja frytek to tyle samo kcal co łosoś to olejmy ryby i jedzmy fryty...
Moim zdaniem w czasach "maka" i "kfc" powinno propagować się zdrowe przekąski, prezentować wartościowe i smaczne przekąski, a odchodzić od dań fast (FAT) food. Bo do czego dąży nasze społeczeństwo? Do masowej, grupowej otyłości. Sama mam z tym problem (z nadwagą) i może właśnie dlatego tak bardzo przyciągają mój wzrok "puszyste" dzieci, których na polskich ulicach jest coraz więcej...
A co jest w tym wszystkim najsmutniejsze? Te otyłe dzieci będą kiedyś otyłymi dorosłymi, którzy będą mieć mega problemy ze zdrowiem. I smutne jest jeszcze to, że taka babcia/dziadek/rodzice kupują swoim już dość okrągłym pociechom bez opamiętania przekąski, słodkie napoje itd...
Róbmy więc wszystko co w naszej mocy, by propagować zdrowy lajfstajl i pokazywać ludziom, że życie bez fast (FAT) food'ów może być super ;-)

Kicia

12 komentarzy:

  1. To oczywiste, że frytki to same węglowodany i tłuszcz. Oczywiście, że przy nich łosoś to skarb. Różnią się tłuszczem, bo łosoś nie zaiwera tłuszczów trans (o ile nie jest smażony na oleju) tylko zdrowe kwasy omega... a one tylko pomagają schudnąć. Nie wiem, jak ludzie mogą pisać takie bzdury w gazetach i nie rozumiem, jak ktoś może w takie brednie wierzyć. A ja nienawidzę fast food'ów od lat ich nie jadam... W ogóle jestem zdania, że powinno się te wszystkie Mcsyfy zlikwidować, bo to jak masowe samobójstwo =.= tyle że odłożone na raty...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie czasem chcą żyć w nieświadomości. Powtarzają w głowie mantrę, że to nie tuczy, to nie ma tak dużo kcal, a jak raz zjem to nic mi nie będzie, a takie pyszne to zjem jeszcze raz. A dodatkowo brak wiedzy i takie własnie artykuły nie pomagają w uświadamianiu, jak powinno wyglądać zdrowe odżywianie. Najlepiej zjeść fryty, a później głodzić się z super oczyszczającą dietą zamieszczoną w gazecie "x".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Mam jednak nadzieję, że nasza działalność na blogu i w realu (wśród znajomych) uświadomi chociaż kilka osób ;-)

      Usuń
  3. Oj tak... ludzie mówią: a co ja dzisiaj takiego zjadłem? pół pizzy i małe frytki :D Rozbraja mnie to zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czasami bywa. I jeszcze są zdziwieni, że źle się czują albo, że nie chudną. Ale już nie mówią, że do tego wypili 2 l coli itd :D

      Usuń
  4. Oj tak, a często widzi się teraz "big" rodzinę: 'big mama, big tata, big dziecko i wszyscy big maka jedzą". No cóż. O ile rodzice powinno być mądrzejsi to dziecka mi jedynie szkoda, bo w końcu sam sobie wzorca nie wymyśli, rodzice uczą, a to przecież tak bardzo szkodzi zdrowiu takie jedzenie. Tak samo przerażają mnie te wszystkie wymyślne słodycze, albo np. chleb tostowy, ważność ma z dwa tygodnie a tu rodzinka na zakupach kupuje go do tostów, i oczywiście dla dzieci... baaardzo zdrowy takie chlebuś, mhm. Strasznie to smutne jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A potem powiedzą, że "mają skłonność genetyczne do tycia" :D

      Usuń
  5. W gazetach jak zwykle "mądrze" piszą. Frytki.. masakra. Niedługo będzie tak jak w Ameryce, gdzie porcja frytek uważana jest za porcję warzyw o.O A co do jedzenia na wakacjach polecam obejrzeć ten filmik: http://www.youtube.com/watch?v=xeBPv4nuws4

    OdpowiedzUsuń
  6. nie bardzo rozumiem bo tabela to spis "rzeczy zakazanych" a w tekście o tym by jednak te "fryty" wcinać?
    A stara gazeta to z kiedy? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na datę nie spojrzałam, ale raczej z tego roku sprzed okresu wakacyjnego (marzec - maj: tak mi się wydaje, że jakoś w tych miesiącach wyjść mogła).
      No nie do końca spis rzeczy zakazanych: są rybki, co prawda smażone, ale są.
      To są raczej rzeczy, po które najczęściej sięgamy "na wakacjach". Ale chodzi mi o to, że piszą o kaloryczności, a nie zwracają prawie żadnej uwagi jakość posiłków.

      Usuń