poniedziałek, 30 lipca 2012

Letnie obuwie :-) moim faworyci

Dość długo zastanawiałam się czy o nich pisać (o moich ulubionych butach na lato), ale postanowiłam podzielić się z Wami moimi ulubionymi i najczęściej w tym roku noszonymi modelami.
Na samym początku napiszę, że nie znoszę japonek oraz butów, które posiadają ten wstrętny pasek wchodzący między paluszki ;-) (ostatnio jest jakiś wysyp klapko-japonek, które poza standardowym paskiem posiadają ten wstrętny sznurek). Mam japonki, ale używam ich tylko w awaryjnych sytuacjach takich jak: basen, plaża, ogród (zakładam japonki, gdy wiem, że będę korzystała z chłodzącej mocy wody w ogrodzie, ale do grillowania zakładam inne - bardziej wygodne).

Pisałam w jednym z wcześniejszych postów, że od jakiegoś czasu jak tylko mogę ubieram spodnie dresowe. Tak już mam, że co w mojej głowie i w moim serduchu to i na widoku. W związku z tym, że od jakiegoś czasu sport, zdrowe jedzenie i wygoda są ciągle w mojej głowie to i na moich nogach przede wszystkim wygodnie być musi.
Przedstawiam Wam moje ulubione klapki i sandałki :-)




Klapki kupiłam w Deichmann'ie za (jeśli się nie mylę) 39,99 zł. Są bardzo wygodne, szybko się je wkłada, nie ścierają stóp i nie sprawiają, że stopy się w nich pocą ;-) Mają lekko wyprofilowaną podeszwę, dzięki czemu dobrze przylegają do stopy ;-)
Sandałki nabyłam już 3 lata temu (Tak, tak. te sandałki maja 3 lata i w ogóle nie są zniszczone) za ok 40-50 zł w sklepie z butami w Sochaczewie (byłam tam przejazdem). Są miękkie, wygodne, ale już tak szybko się ich nie wkłada ;-), bo jest zapięcie na rzep. Mimo wszystko bardzo je lubię i również bardzo często noszę.
Obie pary są "płaskie", jednak ich podeszwy maja ok 1 cm wysokości. Podeszwa jest wyłożona jakimś rodzajem skóry (taka informacja widniała na opakowaniach). Spokojnie można je prać (oczywiście nie w pralce ;-)), bo nic się z nimi nie dzieje :-)
W obu parach stopa jest dość stabilna, chociaż (jak widać) klapki lepiej ją "trzymają".
A jakie jest Wasze ulubione obuwie letnie?

Kicia

P.S. Oczywiście posiadam jeszcze inne, bardziej "kobiece" modele, jednak te zdecydowanie noszę najczęściej ;-)

10 komentarzy:

  1. ja nie przepadam za tego typu sandałami/klapkami, jestem zwolenniczką japonek i japonkowych sandałów, pewnie dlatego że z każdych innych nie japonkowych wyślizgują mi się palce :)
    niemniej jednak bardzo ładne są te sandały na drugim zdjęciu taki sportowy look :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile ludzi, tyle opinii i gustów. Ja w japonka w ogóle chodzić nie umiem ;-)
      dziękuję

      Usuń
  2. Bardzo fajne sandały. Ja też wolę sportowe. Z racji chorego kolana, obcasów nie noszę, więc tylko baletki; najczęściej sportowe baletki. Na lato też mam takie pełne, przewiewne Geox'y, japonek tez nie lubię; jakąś mam w nich grubaśną stopę;PP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Sportowe sandały są super :-). Ja z kolei nie noszę obcasów, bo nie za bardzo umiem w nich chodzić :D

      Usuń
  3. Mi się strasznie podobają te wszystkie japonki i sandałki z tymi bajerami ale wiem u mnie na samym podobaniu by się skończyło. Ile razy kupiłam śliczne japonki.. tyle za raz lądowały w szafie. Nie wiem czemu ale moja noga ich nie toleruje. Za raz jakieś bomble mi wyskakują :( Dlatego rok temu też zainwestowałam w zwykłe, proste, czarne sandałki i jestem z nich straaasznie zadowolona :) Ale i tak na 1 miejscu pozostaną baleriny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też japonki się podobają, ale podobnie jak Twoja stopa - moja również nie toleruje takiego modelu obuwia :-)

      Usuń
  4. Sandałki zupełnie nie w moim guście ale na pewno są wygodne (chociaż takie jak na drugim zdjęciu, miałam lata temu na początku liceum bodajże ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na lato w sam raz - stopy oddychają a nie kiszą się w zamkniętych buciorach, wygodne, lekkie - idealne! Ja to niestety wszystkie klapki szybko niszczę, chociaż mam jedne bardzo porządne sandałki które się dobrze sprawują... i tym o to pięknym sposoboem własnie sobie o nich przypomniałam, i że tego lata w nich nie chodziłąm ejszcze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój post przyniósł super efekt w postaci przypomnienia o zapomnianych sandałkach ;-)
      Ja nie niszczę butów (żadnych). Jedne adidasy mam od 6 lat i gdyby nie to, że są na nich małe ryski z przodu, których właściwie nie widać, można by przypuszczać, że są nowe. Ma to jednak swoje minusy: zawsze kiedy chcę kupić buty, bo "takie właśnie są mi teraz potrzebne" przypominam sobie, że przecież mam jeszcze dwie pary nie zniszczonych i bardzo podobnych :D, a mam ograniczone (bardzo) miejsce na ich przechowywanie ;-)

      Usuń