Zaczynam nowy cykl postów na moim blogu:
Wymówki: czyli dlaczego nie żyjemy zdrowo
Mary już na ten temat pisała, ale ja również pragnę podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami :-)
Wymówka na dziś do obalenia to:
"JESTEM ZA GRUBA/Y BY ĆWICZYĆ"
Nie raz sama tak myślałam: za dużo ważę, nie mam siły, zrobię sobie krzywdę w czasie ćwiczeń, nie dam rady, wstydzę się pokazać w czasie ćwiczeń innym ludziom (np. na siłowni), itd. Powodów dla których używamy naszej wagi, by nic ze sobą nie robić może być naprawdę wiele, ale postawmy sobie pytanie czy ta wymówka nie jest tylko przykrywką dla naszego lenistwa?
Bo jeśli myślimy o odchudzaniu (albo o rzeźbieniu ciała), to dlaczego nie jesteśmy w stanie zmobilizować się i zacząć robić rzeczy, które pozwolą nam spełnić nasze marzenia? A może wcale nie chcemy być szczupli, zgrabni i dobrze zbudowani?
Czasami tak właśnie jest, że nasze otoczenie nie akceptuje naszego wyglądu, z którym my sami czujemy się dobrze, i wówczas dla świętego spokoju mówimy: "poszłabym/poszedłbym na siłownię, ale boję się spojrzeń innych ludzi i tego, że nie będę w stanie wykonać żadnego ćwiczenia itd.".
Dlatego zawsze na samym początku musimy odpowiedzieć przed samym sobą na pytanie: "Czy naprawdę chcę coś ze sobą zrobić? Czy to tylko i wyłącznie moja decyzja? Czy jestem gotowy na wyrzeczenia i zmianę stylu życia? "
Jeśli nie jesteśmy pewni, albo akceptujemy siebie w takiej postaci, w jakiej aktualnie się znajdujemy to nie oszukujmy nikogo i powiedzmy wprost: "nic ze sobą nie robię, bo właśnie taką siebie kocham :-)"
Jeśli jesteśmy pewni, że tego właśnie chcemy, że chcemy być szczupli i piękni, nie będziemy używali tego typu "wykrętu".
A teraz już dosadnie powiem: taka wymówka, to żadna wymówka. Ja kiedyś ważyłam więcej niż obecnie... sporo więcej. I powiem szczerze, że też byłam przerażona na początku, ale "strach ma wielkie oczy" i tylko tyle.
Po pierwsze: nie wstydźmy się chodzić na siłownię/ do klubów fitness czy gdzie tam mamy ochotę. Każdy ma prawo do korzystania z takich miejsc. Pamiętajmy, że właśnie tam znajdziemy pomoc instruktorów, może ktoś z większym stażem nam doradzi, a może znajdziemy kogoś podobnego do siebie i wówczas moglibyśmy się wspierać i motywować i mielibyśmy z kim rywalizować ;-). Nie będę oszukiwała, że nie spotkamy tam (my grubaski) "krzywych" spojrzeń i podśmiewania się z nas za naszymi plecami (sama czegoś takiego doświadczyłam), ale w takiej sytuacji najlepiej (powiem brzydko) "olać" takie towarzystwo i robić swoje :-)
Po drugie (a może to powinno być pierwsze? kolejność nie ma znaczenia, chodzi o całokształt mojej wypowiedzi) zawsze znajdą się jakieś ćwiczenia, które damy radę wykonać. Nie możesz biegać? Zacznij od marszu i stopniowo zwiększaj intensywność i tempo ćwiczeń. Myślisz, że Usain Bolt od początku tak szybko biegał? Nie, przecież dawno temu nawet nie potrafił chodzić ;-)
Nie masz siły? Jeśli nie zaczniesz ćwiczyć, a będziesz tylko leżał przed TV nigdy silny się nie staniesz ;-)
Jesteś za gruby by ćwiczyć? Jak nie zaczniesz się ruszać (ćwiczyć) nie staniesz się sam z siebie dostatecznie szczupły by zacząć ;-)
I pamiętajmy: przy dużej nadwadze/otyłości dobrze jest odwiedzić lekarza, by upewnić się, że aktywność, którą mamy zamiar rozpocząć nam nie zaszkodzi :-) nie chcemy przecież już pierwszego dnia naszych treningów nabawić się kontuzji ;-)
Myślę, że w ten sposób wymówka "JESTEM ZA GRUBA/Y BY ĆWICZYĆ" została obalona. Jeśli ktoś naprawdę chce pozbyć się nadwagi nigdy nie będzie się owym wykrętem zasłaniał ;-)
A teraz krótki raport:
1. Jedzenie w 100% zgodne z założeniami
2. Marszobieg zaliczony i brzuch wzmocniony ;-)
Herbatą dnia została: "Zielona herbata. Pigwa" Vitax
XOXO
Kicia
Zielona herbata jest pyyyyszna! :))
OdpowiedzUsuńTak jest pyszna, ale jak widzisz, ja częściej wybieram zieloną z dodatkiem, bo na taką "czystą" nie zawsze mam ochotę ;-)
Usuńno trudno, w życiu bez wysiłku nic nie przychodzi, trzeba brać się do roboty ;)
OdpowiedzUsuńTak, trzeba brać się do roboty i ja właśnie to robię ;-)
Usuńczy można tak myśleć?
OdpowiedzUsuńza gruba? a może stracona i skazana na nadwagę?
A może emocje nie pozwalają przełamać się do zmian, bo jak będzie, gdy zmienię nawyki, najpierw tu, później tam, będę inna? jak będzie? lepiej? gorzej? inaczej.
Przynajmniej ja. Boję się. Tak o.
Czego? Innego życia.
I tu nie o nadwagę tu chodzi. O coś z drugiej skrajności.
Moim zdaniem, jak ma się takie obawy przed zmianami w życiu to warto porozmawiać z psychologiem.
UsuńKiedyś też myślałam, że nigdy nie uda mi się zgubić zbędnych kilogramów... ale takie myślenie jedynie potęguje strach i sprawia, że można popaść w depresję. Na szczęście jest ze mną ktoś, kto zawsze mnie wspiera i to mi pomaga.
Ja w swoich postach nie chcę roztrząsać sfery "psychicznej", bo wiadomo, że to też może być przeszkodą. Piszę ogólnie o problemach i wymówkach, które czasami pojawiają się u osób walczących z nadwagą
Zycze powodzenia w pracy nad wymarzona figura!
OdpowiedzUsuńDziękuję, a właściwie nie - dziękuję ;-)
Usuńpięknie napisane, obawiam się, że wąskie grono jednak zrozumie przesłanie w całości. Powód ludzie lubia się oszukiwać, gdybać, poczuczać, barudzić, dumać, narzekać zamiast spróbować przez minimum 1 mc. Wolą poćwiczyć i w lekkim zmęczeniu powiedzeć eeeeee jeszcze jeden dzień starego życia.
OdpowiedzUsuńW kazdym musi zrodzić się "moment" "chwila" to coś PRZEŁAMANIE, wierzenie we własne siły, samozaparcie określony cel i wtedy jak w amoku zaczynają realizować swoje zamierzenia:) często jest to długa droga.
Mam nadzieje, że dziei Tobie, mnie i innym piszącym takie blogi, dla niektórych ta droga zacznie się szybciej niż dla nas :P
Tak, masz rację :-)
UsuńPokażmy, że nie tylko kosmetyki się liczą (chociaż muszę przyznać, że oczywiście uwielbiam czytać o kosmetykach, słuchać o nich i ich używać).
Pokażmy, że kosmetyki, o których tak wspaniale piszą inne dziewczyny będą przynosiły lepsze efekty, kiedy my będziemy bardziej dbać o jedzenie i kondycję ;-)